"CHŁOPAKI (NIE) PŁACZĄ"
~Siva
Zjedliśmy kolację przygotowaną przez Max'a. Jego potrawy z dnia na dzień stawały się coraz to bardziej wymyślne. To pewnie przez to, że nie miał pracy. Nie miał co robić... Widać było, że męczyło go to, że jest bezrobotny. Kiedyś mówił mi, że czuje się przez to gorszy od nas. W sumie to nie rozumiałem tego, dlaczego on jest na bezrobociu? Ma przecież nieziemski talent do gotowania. A w Dublinie jest tak wiele restauracji, które poszukują kucharza. Max by nadawał się idelanie.
Wypiliśmy tylko po dwa piwa, ale jak dla mnie nawet tak mała ilość wystarczyła. Miałem słabą głowę. Już widziałem mroczki przed oczami i czułem jak moje nogi stają się miękkie. Jay poprowadził mnie do pokoju gościnnego, gdzie położyłem się spać. W ubraniu. Oczywiście nie mógł oszczędzić sobie swoich głupich żartów. Dla mnie to jednak nie było śmieszne. Co mogłem poradzić na słabą głowę? Dobra, mogłem nie pić, ale...
Obudziły mnie jakieś dziwne odgłosy. Wstałem gwałtownie i automatycznie odezwał się ból głowy. Usiadłem mechanicznie z powrotem na kanapie. Złapałem się za głowę i otworzyłem szafkę, który była obok. Znalazłem jakąś tabletkę przeciwbólową i szybko ją połknąłem. Nawet nie popijałem, nie było takiej potrzeby. Gdy poczułem ulgę, wstałem. Powoli, bo powoli, ale wstałem. Znowu było słychać jakieś dziwne dźwięki. Wyszedłem z pokoju i zacząłem nasłuchiwać. Dźwięki dochodziły z kuchni. Poszedłem tam. Przy stole siedział Max, który testował... jakiś długopis?
- Dzień dobry. - przerwałem mu, sam nie wiem co takiego mu przerwałem.
Max spojrzał na mnie wzrokiem pięcioletniego dziecka, które właśnie dostało nową zabawkę.
- Co to w ogóle jest? - do kuchni wkroczył Jaybird.
Miał na sobie tylko ręcznik i był cały mokry. Gdy zwróciłem mu uwagę, że łazienka jest gdzie indziej, stwierdził, że jest przecież u siebie w domu. W sumie to miał rację.
- Max, a co to w ogóle jest? Tak, to gadające. - pokazałem palcem na przedmiot, który na pierwszy rzut oka wyglądał na długopis.
- To jest KOSMODŁUGOPIS! Tak, mam je sprzedawać. Praca dorywcza, tylko na dziś. Siva zrób coś. Ja chcę mieć normalną stałą pracę! - mówił Max niemalże ze łzami w oczach.
Przytuliłem przyjaciela. Wiedziałem jak bardzo jest mu trudno. Poza tym on też mnie wspierał, gdy byłem szykanowany. Właśnie dlatego nie jestem już modelem. Nie dałem rady psychicznie. Mało osób tam wytrzymywało. Stres, ciągłe napięcie i ta obrzydliwa rywalizacja...
Była już godzina dzięwiąta. Za godzinę powinniśmy być w pracy, a Jay dalej okupował łazienkę. Postanowiłem go pospieszyć. Podszedłem do drzwi i zapukałem.
- Jay! Dwa słowa, dziewięć liter.
Przez chwilę nic nie mówił.
- Kocham Cię? - odpowiedział, a raczej zapytał.
- Nie! MUSIMY IŚĆ. Tak brzmi prawidłowa odpowiedź. Zbieraj się.
Musiałem trochę poczekać, aż Loczek będzie gotowy do wyjścia do pracy. Czasami zachowywał się jak kobieta, no bo ile można się szykować?!
Po drodze na komisariat Jay nie odezwał się do mnie ani razu. Nie wiem, obraził się czy co? Komendant od razu skierował nas do pokoju przesłuchań, gdzie czekał już na nas Sykes. Kulturalnie się przywitaliśmy i zajęliśmy miejsca naprzeciw niego. Jay włączył lampkę i wyjął arkusz papieru, by zapisywać zeznania, by potem dziennikarz mógł je podpisać.
- Czy chciałbyś coś dodać do wcześniejszych zeznań? - zapytałem.
W oczach Nathana widziałem jakąś nutę tajemniczości.
- Chciałbym je zmienić. - oznajmił.
Popatrzyłem na Jay'a i szturchnąłem go łokciem. Nathan ukrył twarz w dłoniach. Jego oddech stał się ciężki, serce pewnie też szybciej biło. Byłem ciekaw, co takiego ma nam do powiedzenia.
- Ja jestem odpowiedzialny za porwanie mojej siostry. - wydusił w końcu Sykes.
Widać, że to, co miał nam do powiedzenia nie przychodziło mu łatwo.
- Byliśmy na imprezie. - zaczął niepewnie - Z początku nie chciałem, aby Jess szła ze mną, bo uważałem, że jest zbyt młoda, ale ona bardzo prosiła i jej najsilniejszym argumentem było to, że mama jej pozwoliła. Więc się zgodziłem. Na tej imprezie trochę wypiłem i niezbyt już wiedziałem co się wokół mnie dzieje. Wtedy podeszła do mnie Jess z jakimś chłopakiem. Pytała czy mogą iść się przejść. Miał chyba na imię Matt, jakoś tak. Zgodziłem się, tylko dlatego, że nie byłem w stanie jej tłumaczyć dlaczego "nie". Wtedy z jego ust padły słowa "Porywam twoją siostrę". Szkoda tylko, że za późno zrozumiałem sens tych zdań. Gdy odchodziły zauważyłem, że z jego kieszeni wypadł nóż i telefon, ale było za późno, by ich dogonić, bo zniknęłi gdzieś w tłumie bawiących się ludzi. Podniosłem z ziemi telefon i przeczytałem SMSy, które non stop przychodziły na ten numer. Większość z nich brzmała "Masz ją?" , "Jak poszło". To wszystko moja wina! - krzyczał.
W jego oczach widać było łzy. Obwiniał się za to. Nie dziwiłem mu się.
- Gdyby nie ta cholerna impreza... - cały czas się zadręczał.
- To nie twoja wina. Masz ten telefon?
- Tak.
Nathan podał mi telefon. Przejrzałem wszystkie SMSy i połączenia. Potem zaniosłem telefon do informatyków, by w jakiś sposób spróbowali dowiedzieć się, kto jest jego właścicielem.
Mi się ten rozdział kompletnie nie podoba. Tego zdania nie czytaliście xD
Max spojrzał na mnie wzrokiem pięcioletniego dziecka, które właśnie dostało nową zabawkę.
- Co to w ogóle jest? - do kuchni wkroczył Jaybird.
Miał na sobie tylko ręcznik i był cały mokry. Gdy zwróciłem mu uwagę, że łazienka jest gdzie indziej, stwierdził, że jest przecież u siebie w domu. W sumie to miał rację.
- Max, a co to w ogóle jest? Tak, to gadające. - pokazałem palcem na przedmiot, który na pierwszy rzut oka wyglądał na długopis.
- To jest KOSMODŁUGOPIS! Tak, mam je sprzedawać. Praca dorywcza, tylko na dziś. Siva zrób coś. Ja chcę mieć normalną stałą pracę! - mówił Max niemalże ze łzami w oczach.
Przytuliłem przyjaciela. Wiedziałem jak bardzo jest mu trudno. Poza tym on też mnie wspierał, gdy byłem szykanowany. Właśnie dlatego nie jestem już modelem. Nie dałem rady psychicznie. Mało osób tam wytrzymywało. Stres, ciągłe napięcie i ta obrzydliwa rywalizacja...
Była już godzina dzięwiąta. Za godzinę powinniśmy być w pracy, a Jay dalej okupował łazienkę. Postanowiłem go pospieszyć. Podszedłem do drzwi i zapukałem.
- Jay! Dwa słowa, dziewięć liter.
Przez chwilę nic nie mówił.
- Kocham Cię? - odpowiedział, a raczej zapytał.
- Nie! MUSIMY IŚĆ. Tak brzmi prawidłowa odpowiedź. Zbieraj się.
Musiałem trochę poczekać, aż Loczek będzie gotowy do wyjścia do pracy. Czasami zachowywał się jak kobieta, no bo ile można się szykować?!
Po drodze na komisariat Jay nie odezwał się do mnie ani razu. Nie wiem, obraził się czy co? Komendant od razu skierował nas do pokoju przesłuchań, gdzie czekał już na nas Sykes. Kulturalnie się przywitaliśmy i zajęliśmy miejsca naprzeciw niego. Jay włączył lampkę i wyjął arkusz papieru, by zapisywać zeznania, by potem dziennikarz mógł je podpisać.
- Czy chciałbyś coś dodać do wcześniejszych zeznań? - zapytałem.
W oczach Nathana widziałem jakąś nutę tajemniczości.
- Chciałbym je zmienić. - oznajmił.
Popatrzyłem na Jay'a i szturchnąłem go łokciem. Nathan ukrył twarz w dłoniach. Jego oddech stał się ciężki, serce pewnie też szybciej biło. Byłem ciekaw, co takiego ma nam do powiedzenia.
- Ja jestem odpowiedzialny za porwanie mojej siostry. - wydusił w końcu Sykes.
Widać, że to, co miał nam do powiedzenia nie przychodziło mu łatwo.
- Byliśmy na imprezie. - zaczął niepewnie - Z początku nie chciałem, aby Jess szła ze mną, bo uważałem, że jest zbyt młoda, ale ona bardzo prosiła i jej najsilniejszym argumentem było to, że mama jej pozwoliła. Więc się zgodziłem. Na tej imprezie trochę wypiłem i niezbyt już wiedziałem co się wokół mnie dzieje. Wtedy podeszła do mnie Jess z jakimś chłopakiem. Pytała czy mogą iść się przejść. Miał chyba na imię Matt, jakoś tak. Zgodziłem się, tylko dlatego, że nie byłem w stanie jej tłumaczyć dlaczego "nie". Wtedy z jego ust padły słowa "Porywam twoją siostrę". Szkoda tylko, że za późno zrozumiałem sens tych zdań. Gdy odchodziły zauważyłem, że z jego kieszeni wypadł nóż i telefon, ale było za późno, by ich dogonić, bo zniknęłi gdzieś w tłumie bawiących się ludzi. Podniosłem z ziemi telefon i przeczytałem SMSy, które non stop przychodziły na ten numer. Większość z nich brzmała "Masz ją?" , "Jak poszło". To wszystko moja wina! - krzyczał.
W jego oczach widać było łzy. Obwiniał się za to. Nie dziwiłem mu się.
- Gdyby nie ta cholerna impreza... - cały czas się zadręczał.
- To nie twoja wina. Masz ten telefon?
- Tak.
Nathan podał mi telefon. Przejrzałem wszystkie SMSy i połączenia. Potem zaniosłem telefon do informatyków, by w jakiś sposób spróbowali dowiedzieć się, kto jest jego właścicielem.
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Liczy się Wasze zdanie ;D
Hahaha I ♥ Nathan są nasze kosmodługopisy *.* Jak Max je zacznie sprzedawać to dopiero będzie xD
Więc za to kochana dedyk dla Ciebie ;* A tak poza tym TU macie link do jej nowego opowiadania, na które zapraszam w jej imieniu ♥
Następny chyba dopiero za jakieś niecałe 2tygodnie, bo kończą mi się ferie, a oczywiście nauczyciele nie byli by sobą, gdyby nie robili sprawdzianów nawet tuż po feriach.
Tak więc do zobaczenia ;*
PS. Jeśli komuś nie skomentowałam ostatnio rozdziału, to przepraszam, ale mam w domu teraz dwie osoby niepełnosprawne i jestem bardzo zalatana i mam mało czasu. Postaram się wszystko nadrobić.
Wasza Kinga ;')
OLABOGA!!
OdpowiedzUsuńto jest GENIALNE! ;D
KOCHAM TWOJE OPOWIADANIE <33
i serio nie widzę powodów do narzekań ;)
już nie mogę doczekać się nexta ^^
Kosmodługopisy ♥
OdpowiedzUsuńJuż myslałam, że kupił sobie papugę XD
PRZYZNAŁ SIĘ. Ale na pewno to jest cała prawda? Jesli tak to dobrze cieszę się. I sądze że dzieki jego prawdziwym zeznaniom szybko odnajdą jego siostrę ♥
NEXTA!! :D
Super rozdział:) czekam z niecierpliwością na kolejny:) WENY:D
OdpowiedzUsuńAle super, no <3
OdpowiedzUsuńI kosmodługopis, haha :D
Dawaj next ♥
Napisałam wcześniej komentarz, ale że tak grzecznie powiem, poszedł się jebać. c:
OdpowiedzUsuńBloggerowi zachciało się jakiś błędy mi wytykać. c: Zepsuł mi się głupi. c:
No więc jeszcze raz:
WIELBIĘ TO OPOWIADANIE. *.* No i mi się rozdział podoba, tak jak poprzednie zresztą. <3 Zawsze mi się będzie podobać. ^^ No więc raczej nie pozbędziesz się mnie z tego bloga, co bardzo go polubiłam. ;3
Ten komentarz jest z lekka inny, ale to wina Bloggera. c:
Głupi Blogger. c:
Weny<3
super rozdział :)
OdpowiedzUsuńwłaśnie zaczęłam czytać twojego bloga i bardzo mi się spodobał :)
będę wpadać częściej :D
jeśli chcesz zapraszam do mnie :)
http://as-long-you-love-me.blogspot.com/
Coraz ciekawiej jest no, no...
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekań next'a!
Weny skarbie! <3
Kocham to opowiadanie ♥♥♥
OdpowiedzUsuńI zapraszam do siebie
http://dreamsofthewanted.blogspot.com/
Zaajebisty xd
OdpowiedzUsuńNo. Nathan sie przyznal. ^^
KOSMODLUGOPISY hahaha xdd
Maxiu ;D
Nexta i weny <3
super rozdział
OdpowiedzUsuńkosmodługopisy i Max hahaha
pisz następny
u mnie jeszcze nie skomentowałaś http://bsb-tw-fictionstory.blogspot.com/
Haha nasze KOSMODŁUGOPISY :3 :3
OdpowiedzUsuńNie no czekam na akcję z sprzedawaniem ich <3
Na 100% Max coś wykmini xD
Czekam na nexta :3
Weeeeeeeny kochana :*
Ahhh no i dziękuję za dedyka, i za reklamę o której nawet nie miałam pojęcia :O
Rewelacja :-)
OdpowiedzUsuńDawaj szybko nastepny .!
Weny :-D
Nathan się przyznał :D
OdpowiedzUsuńdawaj next, muszę wiedzieć co dalej :D
Uh, jak dobrze, że Nathan się przyznał...
OdpowiedzUsuńSiva miał racje! :D
No i Max...
Życzę powodzenia w znalezieniu nowe pracy! :D
Bo w te jego kosmodługopisy to ja nie wierzę xd
sobie jeszcze jakiegoś kurcze przypału narobi i będzie xd
ma chłopak ambicje, da radę! ^^
liczę, że jakoś się zepniesz i szybciej dodasz rozdział :)
juz nie mogę się doczekać :*
czekam ♥
Kocham ten blog, każdy rozdział świetny <3
OdpowiedzUsuńWarzone