czwartek, 28 lutego 2013

Rozdział 11

"WIELKA ORKIESTRA ŚWIĄTECZNEJ PRZEMOCY"
~Kelsey
     Chodziłam po domu to w tą, to z powrotem. Czas wolno płynął. Zawsze tak było - czas dłużył mi się wtedy, gdy nie było przy mnie Tom'a, bo gdy byłam z nim, doba trwała dwie godziny. Spojrzałam na zegarek. Była już szesnasta. Stwierdziłam, że powinnam już zacząć się szykować. Poszłam do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą. Osuszyłam ją ręcznikiem i po chwili szukałam tuszu do rzęs w mojej kosmetyczce. Cały makijaż zajął mi jakieś dwadzieścia minut. Nie lubiłam się malować, robiłam to tylko na specjalne okazje, a dzisiejszy wieczór z pewnością miał do takich okazji należał. Mój makijaż był delikatny, nie lubiłam mocnego makijażu, a poza tym nie pasował on do mojej urody. Uśmiechnęłam się lekko do mojego lustrzanego dobicia i wyszłam z łazienki. Czas wybrać sukienkę! Stanęłam przed szafą i powolnie otworzyłam ją. Moim oczom ukazało się około dwudziestu sukienek, każda w innym kolorze. A ja miałam wybrać tą jedyną. Ciężkie zadanie przede mną. Stałam w bezruchu i wpatrywałam się w ubrania. Ostatecznie zdecydowałam się na czerwoną sukienkę przed kolano. Klasyka. Nie była jakaś specjalna, ale była to pierwsza sukienka, którą dostałam od Tom'a. Założyłam sukienkę, buty nie były już problemem. Włosy związałam w lekkiego koka. Podeszłam do lustra, gdzie się przyjrzałam i stwierdziłam, że wyglądam całkiem dobrze.
     Spojrzałam na zegarek. Siedemnasta. Jak zwykle szybko się wyszykowałam i teraz chodziłam po domu w tą i z powrotem. Nudziło mi się, więc chwyciłam za telefon i wybrałam numer do miłości mego życia. Łudziłam się, że może skończył wcześniej i odbierze. Jak widać nadzieja matką głupich. Usiadłam w sypialni na łóżku i włączyłam telewizor. Choć mało interesowało mnie to, co w niej nadają. Sięgnęłam po album z moimi i Tom'a zdjęciami. Zaczęłam je oglądać po raz tysięczny, ale dalej oglądanie fotografii z najlepszych chwil spędzonych razem. Nagle usłyszałam trzask rozbijającego się o podłogę szkła. Wystraszyłam się. Dźwięki ewidentnie dochodziły z salonu, a ja przecież byłam w sypialni! To oznaczało, że ktoś jest w domu! Bałam się. Serce zaczęło szybciej bić. Pewnym ruchem ręki zamknęłam album i wstałam. Powoli wyszłam z pokoju. Na środku salonu leżał rozbity wazon, mój ulubiony. Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie było.
 - Jest tu kto? - krzyknęłam.
 - Ja jestem, kochanie. - mówił jakiś nieznajomy głos za mną.
Odwróciłam się. Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości. Mężczyzna stojący naprzeciw mnie uderzył mnie czymś w głowę. Bolało, bardzo bolało. Zemdlałam.
     Otworzyłam oczy z trudem. Głowa strasznie mnie bolała, prawdopodobnie miałam rozciętą skórę, bo dostałam szklaną butelką. Po chwili zorientowałam się, że jestem związana, lecz nadal byłam w moim domu. Odwróciłam głowę, za mną stał mężczyzna, teraz już miał kominiarkę, ale z tego co pamiętam - miał zielone oczy i chyba był blondynem. Spojrzałam na niego pytającym, a zarazem błagalnym spojrzeniem.
 - Zaraz cię stąd zabiorę, spokojnie. - powiedział, jak gdyby nic.
Dostrzegłam, że w ręku trzyma mój telefon. Klikał jakieś klawisze, chyba pisał SMSa.
 - Tom Parker, wysłane. - powiedział.
Zdziwiłam się. On wysłał SMSa z mojego telefonu do Tom'a. Ciekawe, co w nim napisał. Tępo patrzyłam w podłogę i rozmyślałam. Mężczyzna stanął przede mną.
 - Idziemy. - powiedział i zaczął rozplątywać sznury, którymi byłam związana.
 - Nigdzie z tobą nie idę. - odpyskowałam się, jak dziecko, które obraziło się na mamę tylko dlatego, że zabrała mu ulubioną zabawkę.
Mężczyzna wyjął z kieszeni nóż. Szybko zaczęłam żałować tego, co powiedziałam parę sekund wcześniej. Przyłożył mi nóż do gardła i zaczął po nim "jeździć". Czułam, jak strumień krwi cieknie po mojej szyi. Mężczyzna ponownie czymś mnie uderzył. Powoli traciłam przytomność. Ale czułam, że wziął mnie na ręce i gdzieś niósł. Nie próbowałam nawet się stawiać, bo wiedziałam, że mogę tylko pogorszyć swoją dostatecznie już beznadziejną sytuację. Ostatecznie zemdlałam.
     Obudziłam się w miejscu dotychczas mi nieznanym. W sumie nie zdziwiło mnie to. To była jakaś opuszczona hala w stanie bardzo surowym. Ściany były szare, bo straciły swój dawny kolor. Miejsce było okropne. Byłam związana... znowu. Ręce miałam przywiązane do filaru, pod którym siedziałam. Na nogach nie miałam butów, za to miałam sznury... Czułam zimno. Podkurczyłam nogi. Usta miałam zeklejone taśmą. Nawet nie chciałam myśleć, jak wtedy wyglądałam. To i tak nie miało znaczenia. Po chwili wrócił mężczyna, który jak zgadywałam, był się załatwić, gdyż miał rozpięty rozporek. Stanął przede mną w lekkim rozkroku i posłał mi głupi uśmieszek. Z chęcią kopnęła bym go w kostkę, ale nie mogłam... Mężczyzna złapał się za kieszeń i powoli wyciągnął z niej broń. Pistolet. Wziął go do ręki, kilka razy obrócił. Aż ostatecznie wymierzył nim w moim kierunku. Po moim ciele przebiegł dreszcz. Kucnął przy mnie, cały czas trzymając pistolet wycelowany w moją stronę. Pociągnął za spust. Zamknęłam oczy... Zamknęłam oczy na zawsze, bo wiedziałam, że już nigdy ich nie otworzę. Umarłam, Kula trafiła prosto w serce, ale otrzymałam jeszcze jedną "kulkę" pewnie tak dla pewności. Każdy jest prze­kona­ny, że je­go śmierć będzie końcem świata. Nie wie­rzy, że będzie to ko­niec tyl­ko i wyłącznie je­go świata...  Mój świat właśnie dobiegł końca.
Śmierć jest mi­nimum. Mi­nimum wszys­tkiego. Pod­czas tych godzin, gdy jes­teś tak blis­ko dru­giej oso­by, z dwoj­ga niemal sta­jecie się jed­nym... Mi­nimum... Miłość jest śmier­cią: śmier­cią odrębności, śmier­cią dys­tansu, śmier­cią cza­su. W trzy­maniu się z chłopakiem za ręce naj­piękniej­sze jest to, że po chwi­li za­pomi­nasz, która ręka jest Two­ja. Za­pomi­nasz, że są dwie, nie jedna.  

CIĄG DALSZY NASTĄPI... 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak, Kelsey nie żyje, nie zmartwychwstanie. [*]
Ale powiem Wam, że Kelsey jeszcze wystąpi w tym opowiadaniu.
Strasznie ciężko pisało mi się ten rozdział. Stwierdzam, że to najtrudniejszy rozdział, jaki w ogóle pisałam.
Czekam na Wasze opinie.

15 komentarzy:

  1. Biedna Kels.. nie lubię czytać takich rozdziałów..a to co napisałaś na koniec prawie się popłakałam.
    Ciekawe co zrobi Tom..
    czekam na kolejny rozdział!
    Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O jejku *.*
    Kelsey nie żyje, nie wierze. Już żal mi Toma ;(
    A dział mimo że jest ciężki pewnie do pisania jest ccccccccccccuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuudddddddddddddddddddoooooooooooooooooowwwwwwwwwwwwwwwwnnnnnnnnnnnnnnnnyyyyyyyyyyyy ♥
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. ;_;
    NO NIE
    NIE I JESZCZE RAZ NIE
    NIE ZGADZAM SIĘ
    NIKT NIE MOŻE UMIERAĆ
    MASOCHIŚCI KURDEEEE ;_;

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde co wy macie z tym umieraniem ? o.o
    Jeden umiera drugi, trzeci. A ja mogę? Oczywiście dzięki.
    No to dobra rozdział ciekawy. I nie dziwię się, że trudno Ci się go pisało. Lecz jest świetny! Bardzo mi się podoba!
    Ale nadal jestem smutna bo Kels nie żyje. Tom wpadnie w rozpacz ;(
    Ale życzę CI i tak weny na kolejne :*
    DO następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku, brak mi słów..... ten rozdział jest niesamowity, wspaniały i nie wiem jaki jeszcze, nie ma odpowiednich epitetów aby go opisać. Nie dziwie się, że był dla Ciebie trudny do napisania, jest pełny uczuć osoby, która zmierza się z własna śmiercią. To smutne, że ona nie żyje i już nigdy nie dotknie dłoni swego ukochanego, zostali rozdzieleni na wieczność. Jedność już nie jest jednością, to jak rozszczepienie atomu. Cały rozdział czytałam na jednym tchu, a pod koniec miałam łzy w oczach.
    Ten dzien miał być dla niej najwspanialszy, a zamienił się w piekło. Nie znamy dnia ani godziny swojej śmierci i to jest przerażające, a może wspaniałe, bo kto mógłby normalnie żyć znając dokładna datę swojej śmierci...
    Biedny Tom, to będzie dla niego trudne.
    Zaskoczył mnie ten zwrot akcji w Twoim opowiadaniu, na początku wydawało się nie takie groźne, a teraz śmierć Kelsey. Już nie mogę doczekać się dalszego ciągu i wyjaśnienia w sprawie porwania Jess. Jestem taka ciekawa..:)
    No nic pozostaje mi czekać na nexta i życzyc weny!!!<3

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdział świetny
    ale Kelsey nie żyje ?
    Biedny Tom
    dlaczego ten ktoś ją zabił ?
    kto to był ?
    następny proszę
    i zapraszam do mnie na świeżutki rozdział
    http://bsb-tw-fictionstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Co się właśnie stało? O.o Dlaczego ona umarła? O.o o matko, aż miałam ciary,bez kitu. Zawsze tak mam, kiedy czytam coś takiego. Za bardzo to sobie wyobrażam, aż mnie gardło zabolało. :o
    Jestem w szoku. I to ciężkim. :o
    Weny<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebista, zajebistość. ;)
    Chcę szybko następny. :D
    Weny kobieto. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Okej, wszystko mi się zaczyna układać... Jednak nie rozumiem, czemu ona musiała ponieść śmierć... Przecież to wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej! Nikt nie musiał zginąć! Znajdę tego zielonookiego blondyna i zrobię mu wielką i okropną krzywdę, jakiej świat jeszcze nie widział!!! Tak bardzo szkoda mi Kelsey... :< I Tom'a... :< Oboje się tak mocno kochali...I można nawet powiedzieć, że oboje umarli... Bo Tom jest obecny fizycznie, a psychicznie jest już martwy z tęsknoty... ;< Smutno mi teraz... A rozdzial jest naprawdę bardzo, bardzo piękny. :* Czekam na następny.<3

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda mi Kelsey i to cholernie mocno :c Mam nadzieję, że Tom sobie poradzi, chociaż pewnie teraz będzie przeżywał ciężkie chwile... Rozdział jest naprawdę pięknie napisany, czekam na kolejny <3 WENY :*

    OdpowiedzUsuń
  11. oh biedny Tom :(
    kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale dramatyczny rozdzial... Dlaczego Kelsey zamordowano? Z niecierpliwościa czekam na kolejny rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  13. Biedny Tom :c
    czemu Kelsey !!!!!! :c
    czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  14. Nominowałam Cię do Liebster Award:) Wszystko znajdziesz u mnie: http://polandwanted-thewanted.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  15. KOCHAM <3
    uwielbiam krwawe rozdziały :D
    a ten jest świetny ^^
    czekam na naxta ^^

    OdpowiedzUsuń