"NOWE OBLICZE MAX'A"
~Siva
Jay nerwowo chodził po całym mieszkaniu. Zaczęło mnie to już powoli denerwować. Ile można patrzeć jak ktoś wchodzi w tą i z powrotem? Oczopląsu można dostać. Było już dosyć późno, a Max'a dalej nie było. Ale miał do tego prawo. Mógł wychodzić gdzie mu się tylko podobało, był przecież dorosły. Ale świadczyło o tym tylko to, że ukończył osiemnaście lat, bo mimo tego, że miał dużo więcej lat, nie zachowywał się, jak człowiek dorosły... To takie moje zdanie, z którym niekoniecznie Jay się zgadzał. Loczek uważał Max'a za cały swój świat, za najlepszego przyjaciela. Ale też bym się chyba tak zachowywał, gdyby ktoś mnie uratował. Jay miał wtedy siedemnaście lat. Próbował popełnić samobójstwo, bo w wypadku samochodowym zginęła jego dziewczyna. Ona była całym jego światem. Jay wtedy wziął niezliczoną ilość jakichś tabletek, nie pamiętam na co one były. Był sam w domu. Ale Max postanowił przyjść do niego, bo przypomniało mu się, że zostawił u niego w torbie papierosy. Gdyby nie Max... Nawet nie chcę myśleć, do czego by doszło. Tą historię znam z opowieści Maximiliana. Jay nigdy nie miał odwagi, by mi o tym powiedzieć, ale ja mu się nie dziwię. Nic dziwnego, że teraz martwi się o Łysego. W końcu zawdzięcza mu życie.
- Spokojnie, przecież zaraz przyjdzie. - próbowałem uspokoić przyjaciela.
- Ale... ja się o niego martwię. - dukał Jay.
- Wiem. - starałem się go zrozumieć. - Mecz się jeszcze nie zaczął. - zmieniłem temat, a osoba, która zmienia temat nosi miano trolla. Czy ja jestem trollem? Moje myśli są nader interesujące.
Nagle rozległ się wielki trzask, a to mogło oznaczać tylko jedno - Łysy wrócił. Zajrzał do salonu. Wyglądał na bardzo zmęczonego. W ręku trzymał reklamówkę, którą mechanicznym ruchem ręki podał mi. Zajrzałem do środka. Czteropak piwa. No, to ja rozumiem. Można mecz oglądać!
- To co? Oglądamy?
Max nagle zrobił się poważny, a właściwie był poważny odkąd wrócił.
- Ja nie dam rady. Idę się położyć. - powiedział i zniknął gdzieś w korytarzu.
Wymieniłem spojrzenia z Jay'em, który posmutniał. Max był jakiś inny, jak nie on. Bez słowa sobie poszedł. Przecież byliśmy przyjaciółmi, mógł powiedzieć, gdzie był i jak minął mu dzień. Przecież o wiele nie prosiliśmy.
Obejrzeliśmy mecz. Jakiejś wielkiej rewelacji nie było. Remis. Manchester United coś ostatnio słabiej gra, to niedobrze wróży. Jay usnął na kanapie, w sumie to nawet nie wiem kiedy. Uznałem, że za późno już, by wracać do domu i poszedłem do sypialni Jay'a i tak mu teraz nie jest potrzebna, skoro woli spać w salonie... Niech wie co traci. Byłem zmęczony, nie wiem czym, ale odczuwałem okropne zmęczenie, jak rzadko. Zdjąłem buty, położyłem je koło łóżka i bezwładnie opadłem na nie. Przez chwilę wpatrywałem się tępo w sufit, a potem zasnąłem.
- Seev, wstawaj! - potrząsał moimi ramionami i darł się do mojego ucha Jay.
- Już, chwila. Co się w ogóle dzieje? - przetarłem ręką oczy i spojrzałem na zegarek.
Szósta rano, a on mnie budzi i to w taki sposób... Co za człowiek... Podszedłem do lustra, stwierdziłem, iż wyglądam fatalnie. Zmęczenie ma zły wpływ na mnie, a przede wszystkim na mój wygląd. Potrzebuję spokoju, a zwłaszcza moja twarz go potrzebuje. Ale tutaj odpoczynek nie wydaje mi się możliwy. W lustrze zauważyłem wpatrującego się we mnie Jay'a. O Boże! On tu nadal stoi?!
- No powiesz wreszcie co się stało? - mówiłem, albo raczej krzyczałem...
- Max zniknął. - powiedział spokojnie Jay.
Jak to cholera jasna zniknął? Co się z nim dzieje ostatnio? Jest coraz bardziej tajemniczy. Gdzie podziewa się nasz dawny Max? Wygadany, otwarty, żartobliwy? Ktoś go ukradł? Porwał dla okupu? Czy może to jakaś zemsta? Albo nauczka? Żebyśmy go doceniali takim, jakim jest? Byśmy zobaczyli jego inne oblicze? Zbyt wiele pytań. Zbyt mało odpowiedzi.
- Jak zginął? Jay, to niemożliwe. - starałem się w jakiś sposób ożywić panującą wówczas, niemalże grobową, atmosferę.
- To nie jest śmieszne. Nigdzie go nie ma. Nie zostawił nic. żadnej kartki, słowa wyjaśnienie. Jego telefon nie odpowiada. Śmiej się, ale ja się o niego martwię, czy ci się to podoba, czy nie.
Jay wyglądał na bardzo przygnębionego. Usiadł na skraju łóżka i skrył twarz w dłoniach. Usiadłem obok niego. Nie wiedziałem jak się mam zachować. Nie dziwiłem się wcale zachowaniu Loczka. Tak się nie postępuje...
Wyszedłem z pokoju. Stanąłem na środku korytarzu i wpatrywałem się w drzwi do pokoju Łysego. Jay stał tuż za mną. Położył mi rękę na ramieniu.
- Myślisz o tym samym, co ja? - szepnął mi do ucha.
Nie odpowiedziałem. Po prostu podszedłem drzwi i je otworzyłem. Miałem trochę wyrzuty sumienia, bo przecież zaraz będę naruszał prywatność mojego przyjaciela. Ale... chrzanić etykę i zasady! Niepewnym ruchem pchnąłem drzwi i wszedłem do środka.
- A czego mamy tak w ogóle szukać?
- Nie wiem.
Chodziłem po pokoju i podnosiłem każdy przedmiot. Otwierałem każdą szafkę. otwierałem wszystkie szuflady... Ale to jak szukanie igły w stogu siana. Tyle, że jak szukasz igły, to wiesz chociaż, że szukasz igły. A my nawet nie wiemy, co jest naszą igłą.
- Mam coś! - krzyknął Jay.
Odwróciłem się w jego stronę. W ręce trzymał kopertę. Popatrzył na mnie tak, jakby oczekiwał zgody na jej otworzenie. Potrząsnąłem głową w oznace zgody. Otworzył. W kopercie było zdjęcie. Jay chwilę się w nie wpatrywał, po chwili odwrócił je na drugą stronę. Chyba coś tam było napisane. Po chwili otrzymałem zdjęcie. Widniała na nim jakaś kobieta z dzieckiem. Zdziwiłem się. Nie znałem tej kobiety, sądząc po minie Jay'a - on też nie. Ale znaliśmy już przyczynę takiej zmiany zachowania Maximiliana... Na odwrocie zdjęcia widniał napis
CO RAZ WEŹMIESZ DO SERCA, ZOSTANIE W NIM NA ZAWSZE. Isabel.
I wszystko jasne. Max jest zakochany i kto wie, czy to dziecko nie jest jego... A ja dalej twierdzę, że on mógł nam o wszystkim powiedzieć. Jesteśmy kumplami, traktujemy, przynajmniej ja, go jak rodzinę. Na pewno byśmy mu jakoś pomogli, wsparli, ale on stchórzył. Nie wiem czy nie chce powiedzieć nam prawdy, czy po prostu się boi.
- Myślisz, że to jego dziecko? - pytał Loczek.
Wzruszyłem ramionami. Nie znałem odpowiedzi na to pytanie. Nie wiadomo, czy Max je znał. A co dopiero ja... Usiadłem na podłodze po turecku i patrzyłem na zdjęcie. Nie ukrywam. Bolało mnie to, w jaki sposób postąpił George. Myślałem, że on nam ufa. Chyba jednak się myliłem... Jay wyszedł z pokoju. Zaczął dzwonić jego telefon. Zawołałem go, bo dźwięk dzwonka to piosenka Coldplay, nie wiem czemu, ale jakoś ten zespół działa mi na nerwy, ale dla Jay'a to cały świat. Szybko przyszedł i odebrał.
- Max dzwonił. - mówił Jay.
Na jego twarzy małowało się coś jakby zdziwienie, zaciekawienie.
- Mówi, że ma dla nas sprawę. - powiedział.
Wymieniliśmy spojrzenia i zaczęliśmy się ubierać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nawet nie ocenię, bo próbuję się oduczyć wypowiadania się na temat tego, co piszę.
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale jestem leniwa i teraz dużo nauki.
Jeśli mam u Was zaległości z rozdziałami, to napiszcie w komentarzy ;)
Czekam na Wasze opinie ;)
- Spokojnie, przecież zaraz przyjdzie. - próbowałem uspokoić przyjaciela.
- Ale... ja się o niego martwię. - dukał Jay.
- Wiem. - starałem się go zrozumieć. - Mecz się jeszcze nie zaczął. - zmieniłem temat, a osoba, która zmienia temat nosi miano trolla. Czy ja jestem trollem? Moje myśli są nader interesujące.
Nagle rozległ się wielki trzask, a to mogło oznaczać tylko jedno - Łysy wrócił. Zajrzał do salonu. Wyglądał na bardzo zmęczonego. W ręku trzymał reklamówkę, którą mechanicznym ruchem ręki podał mi. Zajrzałem do środka. Czteropak piwa. No, to ja rozumiem. Można mecz oglądać!
- To co? Oglądamy?
Max nagle zrobił się poważny, a właściwie był poważny odkąd wrócił.
- Ja nie dam rady. Idę się położyć. - powiedział i zniknął gdzieś w korytarzu.
Wymieniłem spojrzenia z Jay'em, który posmutniał. Max był jakiś inny, jak nie on. Bez słowa sobie poszedł. Przecież byliśmy przyjaciółmi, mógł powiedzieć, gdzie był i jak minął mu dzień. Przecież o wiele nie prosiliśmy.
Obejrzeliśmy mecz. Jakiejś wielkiej rewelacji nie było. Remis. Manchester United coś ostatnio słabiej gra, to niedobrze wróży. Jay usnął na kanapie, w sumie to nawet nie wiem kiedy. Uznałem, że za późno już, by wracać do domu i poszedłem do sypialni Jay'a i tak mu teraz nie jest potrzebna, skoro woli spać w salonie... Niech wie co traci. Byłem zmęczony, nie wiem czym, ale odczuwałem okropne zmęczenie, jak rzadko. Zdjąłem buty, położyłem je koło łóżka i bezwładnie opadłem na nie. Przez chwilę wpatrywałem się tępo w sufit, a potem zasnąłem.
- Seev, wstawaj! - potrząsał moimi ramionami i darł się do mojego ucha Jay.
- Już, chwila. Co się w ogóle dzieje? - przetarłem ręką oczy i spojrzałem na zegarek.
Szósta rano, a on mnie budzi i to w taki sposób... Co za człowiek... Podszedłem do lustra, stwierdziłem, iż wyglądam fatalnie. Zmęczenie ma zły wpływ na mnie, a przede wszystkim na mój wygląd. Potrzebuję spokoju, a zwłaszcza moja twarz go potrzebuje. Ale tutaj odpoczynek nie wydaje mi się możliwy. W lustrze zauważyłem wpatrującego się we mnie Jay'a. O Boże! On tu nadal stoi?!
- No powiesz wreszcie co się stało? - mówiłem, albo raczej krzyczałem...
- Max zniknął. - powiedział spokojnie Jay.
Jak to cholera jasna zniknął? Co się z nim dzieje ostatnio? Jest coraz bardziej tajemniczy. Gdzie podziewa się nasz dawny Max? Wygadany, otwarty, żartobliwy? Ktoś go ukradł? Porwał dla okupu? Czy może to jakaś zemsta? Albo nauczka? Żebyśmy go doceniali takim, jakim jest? Byśmy zobaczyli jego inne oblicze? Zbyt wiele pytań. Zbyt mało odpowiedzi.
- Jak zginął? Jay, to niemożliwe. - starałem się w jakiś sposób ożywić panującą wówczas, niemalże grobową, atmosferę.
- To nie jest śmieszne. Nigdzie go nie ma. Nie zostawił nic. żadnej kartki, słowa wyjaśnienie. Jego telefon nie odpowiada. Śmiej się, ale ja się o niego martwię, czy ci się to podoba, czy nie.
Jay wyglądał na bardzo przygnębionego. Usiadł na skraju łóżka i skrył twarz w dłoniach. Usiadłem obok niego. Nie wiedziałem jak się mam zachować. Nie dziwiłem się wcale zachowaniu Loczka. Tak się nie postępuje...
Wyszedłem z pokoju. Stanąłem na środku korytarzu i wpatrywałem się w drzwi do pokoju Łysego. Jay stał tuż za mną. Położył mi rękę na ramieniu.
- Myślisz o tym samym, co ja? - szepnął mi do ucha.
Nie odpowiedziałem. Po prostu podszedłem drzwi i je otworzyłem. Miałem trochę wyrzuty sumienia, bo przecież zaraz będę naruszał prywatność mojego przyjaciela. Ale... chrzanić etykę i zasady! Niepewnym ruchem pchnąłem drzwi i wszedłem do środka.
- A czego mamy tak w ogóle szukać?
- Nie wiem.
Chodziłem po pokoju i podnosiłem każdy przedmiot. Otwierałem każdą szafkę. otwierałem wszystkie szuflady... Ale to jak szukanie igły w stogu siana. Tyle, że jak szukasz igły, to wiesz chociaż, że szukasz igły. A my nawet nie wiemy, co jest naszą igłą.
- Mam coś! - krzyknął Jay.
Odwróciłem się w jego stronę. W ręce trzymał kopertę. Popatrzył na mnie tak, jakby oczekiwał zgody na jej otworzenie. Potrząsnąłem głową w oznace zgody. Otworzył. W kopercie było zdjęcie. Jay chwilę się w nie wpatrywał, po chwili odwrócił je na drugą stronę. Chyba coś tam było napisane. Po chwili otrzymałem zdjęcie. Widniała na nim jakaś kobieta z dzieckiem. Zdziwiłem się. Nie znałem tej kobiety, sądząc po minie Jay'a - on też nie. Ale znaliśmy już przyczynę takiej zmiany zachowania Maximiliana... Na odwrocie zdjęcia widniał napis
CO RAZ WEŹMIESZ DO SERCA, ZOSTANIE W NIM NA ZAWSZE. Isabel.
I wszystko jasne. Max jest zakochany i kto wie, czy to dziecko nie jest jego... A ja dalej twierdzę, że on mógł nam o wszystkim powiedzieć. Jesteśmy kumplami, traktujemy, przynajmniej ja, go jak rodzinę. Na pewno byśmy mu jakoś pomogli, wsparli, ale on stchórzył. Nie wiem czy nie chce powiedzieć nam prawdy, czy po prostu się boi.
- Myślisz, że to jego dziecko? - pytał Loczek.
Wzruszyłem ramionami. Nie znałem odpowiedzi na to pytanie. Nie wiadomo, czy Max je znał. A co dopiero ja... Usiadłem na podłodze po turecku i patrzyłem na zdjęcie. Nie ukrywam. Bolało mnie to, w jaki sposób postąpił George. Myślałem, że on nam ufa. Chyba jednak się myliłem... Jay wyszedł z pokoju. Zaczął dzwonić jego telefon. Zawołałem go, bo dźwięk dzwonka to piosenka Coldplay, nie wiem czemu, ale jakoś ten zespół działa mi na nerwy, ale dla Jay'a to cały świat. Szybko przyszedł i odebrał.
- Max dzwonił. - mówił Jay.
Na jego twarzy małowało się coś jakby zdziwienie, zaciekawienie.
- Mówi, że ma dla nas sprawę. - powiedział.
Wymieniliśmy spojrzenia i zaczęliśmy się ubierać.
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nawet nie ocenię, bo próbuję się oduczyć wypowiadania się na temat tego, co piszę.
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale jestem leniwa i teraz dużo nauki.
Jeśli mam u Was zaległości z rozdziałami, to napiszcie w komentarzy ;)
Czekam na Wasze opinie ;)
Zaczyna robić się tajemniczoo !!!!!
OdpowiedzUsuńWarzone
Jaka to sprawa, jaka ?
OdpowiedzUsuńCiekawe...
Jay taki opiekuńczy, martwi się :O ;)
Rozdział zajebisty. :DD
Czekam na następny, myślę, ze szybko będzie. ;D
Weny życzę. ^^
Tajemniczy Max ! Chciałabym, żeby wszystko im wyjaśnił. Biedny Jay- chciał sie zabić z miłosci, na szczęście ma oddanych przyjaciół.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej. !
Zapraszam do mnie :
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com
oo Maax ^^
OdpowiedzUsuńciekawie sie skonczylo :)
czekam na next ;P
Jaki tajemniczy rozdział :P Mam nadzieję, że w kolejnym wszystko się wyjaśni. Szkoda mi Jaya. Czekam na next, weny <3
OdpowiedzUsuń" co raz wezmiesz do serca zostanie w nim na zawsze" muszę to zapamiętać.. piękne słowa!
OdpowiedzUsuńjuż czekam na następny rozdział ;3
Siorka aleś pojechała z tym tekstem : ktos ukradł Maxa
OdpowiedzUsuńbyło pisane jak robilysmy debilteam czy mi się tylko zdaje?
Haha nie ma to jak zacząć od porcji świeżej glupawki :D
pisze już 3 komentarz wiec jesteś w tej komfortowej lub nie, sytuacji ze napisze dużo (bredni) :)
więc tak:
Max ma złote serce, to pięknie ze uratował Jaya, ale on zachowuje się trochę jak mamusią dla niego -.- za bardzo się przejmuje
a Siva jak to Diva ma innw problemy... Haha :D
a co do maxa, to nie fair ze im nic nie powiedział...
ciekawe co to za sprawa ^^
pisz, pisz kolejnego :)
weny :*
Okej coś mi nie wyszło to pełne więc trzeba uzupełnić. Zapomnialam o kilku zeczach, ale zasypiam i wgl na spontana pisze ^^
Usuńten cytat jest piękny <3
no i ten dział podsumowując był tajemniczy i superancki
a ja przepraszam za błędy ale jestem na komórce :)
to chyba tyle
Siostra Kinga nooo :D
Super
OdpowiedzUsuńcoraz bardziej tajemniczo robi się
wpadnij do mnie na nowy rozdział
http://bsb-tw-fictionstory.blogspot.com/
GENIALNY <3
OdpowiedzUsuńi te przemyślenia Sivy? ME GUSTA ^^
ale ochrzan Ci się należy! i to ostry!
ZA RZADKO DODAJESZ ROZDZIAŁY ;cc
i więcej tak nie rób! OKEEEJJJJJJ?;>
weny i do następnego ;**
'NOWE OBLICZE MAXA'
OdpowiedzUsuńPrzeraziłaś mnie tytułem .
Ahh ten cytat <3
PRZYZNAJ SIĘ SAMA WYMYŚLIŁAŚ CZY GDZIEŚ WIDZIAŁAŚ?
Ok,Ok,Ok,Ok,Ok,Ok, czekam na następnego !!!
od razu przeproszę, że dopiero teraz.
OdpowiedzUsuńmyślałam sobie "Ada, przeczytaj rozdział, nie zapomnij", ale zapomniałam. ;_; wytłumaczę to zmęczeniem. c; przepraszam, naprawdę nie chciałam zapomnieć. ;c
noo i ja się nie dziwię. na miejscu Loczka też bym się bała na Max'a, a na miejscy Sivy czułabym się...zawiedziona? bo chyba tak się czuję. bo to straszne, że twój przyjaciel nie potrafi ci na tyle zaufać...ale może Max bał się tego, bo to przecież nie jego dziecko, tylko dziecko ojca tej dziewczyny...matko, jak to dziwnie brzmi. ;o
sprawa, sprawa. pewnie chodzi o tą całą restaurację. niech tylko nie zrobi sobie żadnej krzywdy, żadnych problemów, bo to nie takie ot co. jak ktoś się dowie, że kogoś wkopał, to miło raczej nie będzie.
weny.<3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOh no... Max popada w jakieś tarapaty czy mi się tylko wydaje... Powiedz, że tylko mi się wydaje. Chyba nie tylko mi się wydaje, że to normalne iż Loczek się martwił, ja przykładowo dostaję takich spazmów, że masakra, więc u niego i tak było delikatnie! :D Przynajmniej dobrze, że Siva zachował spokój, w takich sytuacjach potrzeba jednej rozsądnej i trzeźwo myślącej osoby :) Ale Max mnie przeraża... Czemu bał się z początku im zaufać? Mówi to osoba, która sama jest nieufna -.- Na szczęście na koniec poprosił ich o pomoc... Może nie dosłownie, ale miał dla nich sprawe, więc liczę, że wtajemniczy ich trochę w swoje życie. No i zdjęcie od Isabel... Z podpisem... Cudne *.* Już nie mogę się doczekać, co z tego wyjdzie, bo pełno tu intryg xd Rozdział jak zwykle niesamowity siostrzyczko :3 Do następnego.♥
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno, ale się dopiero zorientowałam, że jest kolejny rozdział, tak wiem, głupia ja:) Świetny jest! A chłopcy was w szkole nie uczono, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła^^ Ale trzeba im wybaczyć, bo robili to w dobrej wierze.
OdpowiedzUsuńCudo, cudo, cudeńko <3 Jeszcze ta końcówka taka tajemnicza. Czekam na nexta! :*
A i zapraszam na nowy rozdział http://thewanted-on-battelground.blogspot.com :D