"WYMODLONY ANIOŁ STRÓŻ"
~Kelsey
Kiedy dano mi misję bycia aniołem stróżem Tom'a? Hym... W sumie nie pamiętam, kiedy dokładnie się to stało, ale raczej dawno temu. Dlaczego w ogóle do tego doszło? Jego matka była chora, poważnie chora. Wiedziała, że niedługo nadejdzie ten czas, że umrze. Każdy dzien, każda godzina, każda minuta to przyspieszały. Czas leciał nieubłaganie, ona zdawała sobie z tego sprawę, ale nie chciała dać tego po sobie poznać. Wiedziała, że Tom wówczas, by się załamał. Dlatego udawała, że walczy, cały czas na jej twarzy gościł uśmiech. Starała się, by był możliwie najbardziej szczery, jak tylko się dało. Pokazała Tom'owi, że w życiu nie należy się poddawać. Że powinno walczyć się do samego końca i nie dać się opętać myśli, że będzie źle. To była właśnie nauka życia dla Tom'a. Tak, ale pytanie - skąd w tym wszystkim ja? Mama Parker'a bardzo się o niego modliła, chciała, by nie zszedł po jej śmierci na złą drogę. Modliła się o kogoś dla niego. Kogoś, kto zastąpiłby ją. I właśnie do tego zadania zostałam wybrana ja. To nie jest łatwe zadanie. To nie jest tak, że anioła stróża może wymodlić sobie każdy. Znaczy w pewnym sensie tak jest. Każdy może prosić o kogoś, kto będzie czuwał nad ukochaną osobą, ale nie każdy "otrzymuje" prawdziwą, realną osobę. Najczęściej taką osobę chroni jakaś niewidzialna dłoń, jednego z nas. Tom miał wyjątkowe szczęście, a właściwie można nazwać to nawet cudem. To był pierwszy taki raz, gdy Bóg zesłał kogoś na ziemię, by chronić człowieka. Nie wiem, dlaczego akurat był to Tom. To chyba na zawsze pozostanie dla mnie zagadką. Ale najwidoczniej sam Bóg pokładał w nim jakieś większe nadzieje. Ale tego nigdy nie będę pewna, to są tylko moje domysły...
Moim zadaniem było chronić Tom'a przed różnymi nieszczęściami. Ale to była transakcja wiązana. Ja miałam pewne zasady, których nie mogłam złamać. Było ich pięć. Złamanie choćby dwóch z nich, wiązało się z moją śmiercią. Nie tylko śmiercią, jako człowieka, ale jako anioła również. Pierwszą zasadą, której nie mogłam złamać było to, że nie mogłam wyjawić tego, kim naprawdę jestem. Nie mogłam mówić o swojej przeszłości. Nikomu. To akurat udawało mi się bez problemu. Zawsze, gdy Tom pytał o moje dzieciństwo, czy też rodziców, mówiłam, że nie chcę o tym rozmawiać i zaczynałam płakać. Nie wiem, jak on to interpretował, ale działało. Nigdy o nic więcej nie pytał. Nie mogłam się w Parkerze zakochać - to była druga zasada tej "opieki". Niestety, tą zasadę złamałam, niemalże z prędkością światła. Tom jest nieziemsko przystojny i trudno było oprzeć się jego urokowi, tym bardziej, że otrzymałam w pełni człowieczeństwo, miałam wszystkie uczucia, czułam ból, wszystko, nawet zdolność do zakochiwania się, mogłam nawet marzyć. Taki full wypad z nieba przeniesiony na ziemię. Tak, poczucie humoru też udało mi się jako takie dostać. Ale jakby nie patrzeć jedną zasadę złamałam już na samym początku... Co się wtedy stało? Dostałam naganę... To dziwne uczucie wysłuchiwanie morałów płynących z ust samego Boga. Przyjemnie raczej nie było. Obiecałam poprawę. Szkoda tylko, że będąc na ziemi stałam się grzesznikiem i przestałam dotrzymywać danego słowa. Pewnie to gdzieś małym druczkiem napisali... Trzecie było to, że nie mogło dojść między mną a Tom'em do jakiegokolwiek zbliżenia. Mówiłam już, że stałam się grzesznicą? Nie wiem w sumie, jak do tego doszło. Padał deszcz, a Tom wracał z pracy. Usiadł na ławce, bo był zmęczony, a co zrobiłam ja? Zjawiłam się niespodziewanie z parasolem i ciepłym kakao. Jego mina bezcenna, wyglądał, jakby widział mnie po raz pierwszy na oczy, a tak nie było. Widywał mnie już wcześniej, ale nie znał mnie, nie kojarzył. Tak, wtedy jeszcze byłam w miarę niewidzialna, a potem... No i siedzieliśmy razem pod parasolem, siedzieliśmy i rozmawialiśmy, aż on nagle mnie pocałował. Zdziwiłam się, nawet bardzo, ale mimo to odwzajemniłam ten pocałunek. Tak samo wyszło... Winny się tłumaczy... A ja jestem winna, jestem winna mojej własnej śmierci i cierpienia Tom'a. Co ja narobiłam? Gdybym wtedy nie odwzajemniła tego pocałunku, gdybym nie pojawiła się z tym parasolem... Wszystko ułożyło by się inaczej... Mogłam zostać jego przyjaciółką, wtedy wszystko stało by się prostsze, ale nie... Nikt, by nie musiał cierpieć. Ale prawda jest taka, że nikt nie może uniknąć cierpienia. Ani ja, ani Tom, ani nawet Bóg... Kolejnym zakazem danym mi przez władcę niebios było to, że nigdy nie mogłam pokazać Tom'owi tatuażu. To było akurat trudnym zadaniem, bo ten z Góry mnie w ten sposób testował. Tatuaż raz znikał, a raz się pojawiał, ale na moje szczęście zawsze udawało mi się go jakoś ukryć. To przykryłam bluzką, to udawałam, że coś mnie swędzi. Jakoś się udawało. Aż dziwiłam się, że Tommy nigdy go nie zauważył. Może na moje szczęście. Jednak ostatnim gwoździem do trumny był zakaz piąty, o którym dowiedziałam się na kilka dni przed śmiercią. Szkoda tylko, że już dawno był złamany. A mianowicie nie mogłam zajść w ciążę... Wtedy już wiedziałam, że moje życie niedługo dobiegnie końca. Wtedy mieliśmy z Tomkiem rocznicę, chciałam mu o tym powiedzieć. Jakoś go przygotować na to, co teraz stało się nieuniknione. Ale on musiał iść do pracy, powiedziałam, że zrobię kolację i wtedy chciałam mu powiedzieć, kim naprawdę jestem. A co? Jak szaleć, to szaleć. Zresztą i tak było mi to już obojętne. I tak wiedziałam, że czeka mnie śmierć. Nie wiedziałam tylko, kiedy i w jakich okolicznościach. A tym bardziej nie sądziłam, że w ten sposób. Nie sądziłam, że zastrzeli mnie płatny morderca... Tak, niezbadane są ścieżki Boga, teraz wiem, co to tak naprawdę znaczy...
To było jak gra w pokera. Otrzymałam pięć kart. Tylko ode mnie zależało, czy zechcę je wymienić, czy zagram nimi. Ja je wymieniłam. Znałam reguły. Wiedziałam, że gram va bank. Niestety, przegrałam. Życie uczy przegrywać. Mnie nauczyło. Przegrałam. Przegrałam wszystko i już na zawsze. Martwię się tylko o Tom'a. Co z nim teraz będzie? Kto będzie się nim opiekował? Ja za tą "opiekę" poniosłam niemałą cenę, ale sądzę, że było warto...
Moim zadaniem było chronić Tom'a przed różnymi nieszczęściami. Ale to była transakcja wiązana. Ja miałam pewne zasady, których nie mogłam złamać. Było ich pięć. Złamanie choćby dwóch z nich, wiązało się z moją śmiercią. Nie tylko śmiercią, jako człowieka, ale jako anioła również. Pierwszą zasadą, której nie mogłam złamać było to, że nie mogłam wyjawić tego, kim naprawdę jestem. Nie mogłam mówić o swojej przeszłości. Nikomu. To akurat udawało mi się bez problemu. Zawsze, gdy Tom pytał o moje dzieciństwo, czy też rodziców, mówiłam, że nie chcę o tym rozmawiać i zaczynałam płakać. Nie wiem, jak on to interpretował, ale działało. Nigdy o nic więcej nie pytał. Nie mogłam się w Parkerze zakochać - to była druga zasada tej "opieki". Niestety, tą zasadę złamałam, niemalże z prędkością światła. Tom jest nieziemsko przystojny i trudno było oprzeć się jego urokowi, tym bardziej, że otrzymałam w pełni człowieczeństwo, miałam wszystkie uczucia, czułam ból, wszystko, nawet zdolność do zakochiwania się, mogłam nawet marzyć. Taki full wypad z nieba przeniesiony na ziemię. Tak, poczucie humoru też udało mi się jako takie dostać. Ale jakby nie patrzeć jedną zasadę złamałam już na samym początku... Co się wtedy stało? Dostałam naganę... To dziwne uczucie wysłuchiwanie morałów płynących z ust samego Boga. Przyjemnie raczej nie było. Obiecałam poprawę. Szkoda tylko, że będąc na ziemi stałam się grzesznikiem i przestałam dotrzymywać danego słowa. Pewnie to gdzieś małym druczkiem napisali... Trzecie było to, że nie mogło dojść między mną a Tom'em do jakiegokolwiek zbliżenia. Mówiłam już, że stałam się grzesznicą? Nie wiem w sumie, jak do tego doszło. Padał deszcz, a Tom wracał z pracy. Usiadł na ławce, bo był zmęczony, a co zrobiłam ja? Zjawiłam się niespodziewanie z parasolem i ciepłym kakao. Jego mina bezcenna, wyglądał, jakby widział mnie po raz pierwszy na oczy, a tak nie było. Widywał mnie już wcześniej, ale nie znał mnie, nie kojarzył. Tak, wtedy jeszcze byłam w miarę niewidzialna, a potem... No i siedzieliśmy razem pod parasolem, siedzieliśmy i rozmawialiśmy, aż on nagle mnie pocałował. Zdziwiłam się, nawet bardzo, ale mimo to odwzajemniłam ten pocałunek. Tak samo wyszło... Winny się tłumaczy... A ja jestem winna, jestem winna mojej własnej śmierci i cierpienia Tom'a. Co ja narobiłam? Gdybym wtedy nie odwzajemniła tego pocałunku, gdybym nie pojawiła się z tym parasolem... Wszystko ułożyło by się inaczej... Mogłam zostać jego przyjaciółką, wtedy wszystko stało by się prostsze, ale nie... Nikt, by nie musiał cierpieć. Ale prawda jest taka, że nikt nie może uniknąć cierpienia. Ani ja, ani Tom, ani nawet Bóg... Kolejnym zakazem danym mi przez władcę niebios było to, że nigdy nie mogłam pokazać Tom'owi tatuażu. To było akurat trudnym zadaniem, bo ten z Góry mnie w ten sposób testował. Tatuaż raz znikał, a raz się pojawiał, ale na moje szczęście zawsze udawało mi się go jakoś ukryć. To przykryłam bluzką, to udawałam, że coś mnie swędzi. Jakoś się udawało. Aż dziwiłam się, że Tommy nigdy go nie zauważył. Może na moje szczęście. Jednak ostatnim gwoździem do trumny był zakaz piąty, o którym dowiedziałam się na kilka dni przed śmiercią. Szkoda tylko, że już dawno był złamany. A mianowicie nie mogłam zajść w ciążę... Wtedy już wiedziałam, że moje życie niedługo dobiegnie końca. Wtedy mieliśmy z Tomkiem rocznicę, chciałam mu o tym powiedzieć. Jakoś go przygotować na to, co teraz stało się nieuniknione. Ale on musiał iść do pracy, powiedziałam, że zrobię kolację i wtedy chciałam mu powiedzieć, kim naprawdę jestem. A co? Jak szaleć, to szaleć. Zresztą i tak było mi to już obojętne. I tak wiedziałam, że czeka mnie śmierć. Nie wiedziałam tylko, kiedy i w jakich okolicznościach. A tym bardziej nie sądziłam, że w ten sposób. Nie sądziłam, że zastrzeli mnie płatny morderca... Tak, niezbadane są ścieżki Boga, teraz wiem, co to tak naprawdę znaczy...
To było jak gra w pokera. Otrzymałam pięć kart. Tylko ode mnie zależało, czy zechcę je wymienić, czy zagram nimi. Ja je wymieniłam. Znałam reguły. Wiedziałam, że gram va bank. Niestety, przegrałam. Życie uczy przegrywać. Mnie nauczyło. Przegrałam. Przegrałam wszystko i już na zawsze. Martwię się tylko o Tom'a. Co z nim teraz będzie? Kto będzie się nim opiekował? Ja za tą "opiekę" poniosłam niemałą cenę, ale sądzę, że było warto...
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wyszedł dosyć krótki, ale zbytnio nie było co więcej pisać.
W tym rozdziale są dwie podpowiedzi, które później mogą Wam się przydać ^^
Widzicie różnicę między tym, a innymi moimi rozdziałami? Ten jest bez żadnych poprawek, bez niczego. Taki prosto z warsztatu ;) Wydaję mi się, że jest dosyć chaotyczny... Ale ja nie powinnam tego oceniać...
Zaczynam powoli doganiać zaległości z blogami, wkrótce pojawią się też komentarze, ale potrzebuję jeszcze na to trochę czasu.
To do następnego ;*
I proszę o komentarze, których liczba ostatnio diametralnie spada.
;o
OdpowiedzUsuńco. się. właśnie. stało? ;o
;o
omg, to taka piękna historia opowiedziana przez Kelsey. <3
MI TAM TEN ROZDZIAŁ SIĘ PODOBA, MOGĘ NAWET POWIEDZIEĆ, ŻE JEST MOIM ULUBIONYM ROZDZIAŁEM. <3
to weny. <3
Tego sienie spodziewałam!
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie. I t baardzo bardzo. :D
Czekam na next!
oby pojawił sięszybko.
Alice in Wonderland †
zaskoczyłaś mnie tym "wyznaniem" Kelsey
OdpowiedzUsuńco do rozdziału to jest napisany ręką mistrza, masz talent dziewczyno : ) zazdroszczę ; P
czekam na next'a ; )
Zaskoczyłaś mnie tą wypowiedzią Kelsey !!!!
OdpowiedzUsuńMasz talent i liczę że kolejny rozdział pojawi się szybko.
Weny życzę,
~Warzone
Nie spodziewałam się tego. Super rozdział pisz następny. Zapraszam na moje opowiadanie o the wanted http://dont-live-in-black-and-white.blogspot.co.uk/
OdpowiedzUsuńrozdział świetny
OdpowiedzUsuńto wyznanie Kelsey wspaniałe
czekam na następny
a u mnie będzie koniec wątku z The Wanted , ale nie koniec opowiadania
http://bsb-tw-fictionstory.blogspot.com/
Czytałam wczoraj, komentuję dzisiaj... Tak to jest jak wczoraj o 23 nie wiesz gdzie Ci klikają na telefonie palce. Ale w sumie była z tego korzyść. Przed spaniem sobie czytam o jakimś aniele i wgl... A potem łuup i śni mi się jakiś anioł wersja męska. Nie no siostra, wielkie dzięki ^^ Przystojny nawet był wiesz xD I chronił mnie tak jak Kelsey, Toma. Dziwny paradoks... Tylko, że Kels była człowiekiem, a ten mój Apollo był w śnie i wgl... Nawet nie pamiętam co z nim robiłam... NIC NIEPRZYZWOITEGO.
OdpowiedzUsuńOkej trochę głupot na początek jest - pierwszy punkt mojego komentowania wypełniony :3
Teraz część druga - jaranie się twoim talentem. Przygotuj się psychicznie :3
Odliczenie
3
2,5
2
1,5
1,25
1,125
1
0,75
0,5
0,25
0 - lofciam cyferki ♥
Omg oiwqhweoiashaksihnaskl *-* - czyli standardowy jeb w klawiaturę. Jesteś cudowna, wiesz... Uwielbiam moją siostrę. Będę Ci kiedyś pokłony oddawać, jak Cię spotkam, wiesz ♥ Jesteś niesamowita. Kocham Cię ♥
Tak ładnie to wszystko opisujesz i wgl. I ciekawe jaka podpowiedź z Twojej strony na dalej tu wypłynęła. Szczerze ? Boję się. Siostra zła, nie powie i tak jakbym błagała, wkurzała i wgl - wpadnę do Ciebie czołgiem :3
A tak mi się jakoś powiedziało... Lol chciałabym wiedzieć co mi się dzieje. A wiem, to TWÓJ rozdział tak na mnie działa.
Wczoraj jak chciałam zacząć czytać to sobie tak myślę... Na pewno nie będę wiedziała o co chodzi bo już dawno przez te 20948757235 blogów, które czytam potraciłam wątki i to jest głupie... Mniejsza. Ale widzisz jednak nie... Bo TWÓJ i tylko TWÓJ ma w sobie coś takiego, że wszystko się odnosi do przeszłości i przypominasz sobie to co było... Okej chyba będę kończyć, bo spełniłam wszystkie punkty - marudzić też marudziłam. Ale chwilka, muszę się gibnąć bo jeszcze mi się zaraz komp wyłączy bo jakaś aktualizacja się dobija, więc zasuwam na tej klawiaturze z prędkością światła... I wgl piszę to jeszcze raz i i tak głupoty znowu wyszły.
Yyyy chyba odeszłam od wątku bloga... Bardzo daleko, czyli to normalka
Okej mniejsza dział był zajebisty, TY jesteś zajebista
Dzięki, Pa, Idę się zakopać za najgorszy komentarz w moim życiu, poza blogami Moniki.
:***************** WENY
Nie wiem, co napisać. Jesteś genialna i piszę to naprawdę szczerze, ponieważ ja nie potrafię kłamać, nawet wirtualnie. Wiesz co? Odebrało mi mowę i kompletnie nie wiem, co tu napisać. Dlatego od razu uprzedzam, że mój komentarz będzie mówiąc łagodnie beznadziejny. Naprawdę mnie zaskoczyłaś tym rozdziałem, w rodzaju wyznania Kelsey, ale oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Bardzo mi się podoba ten rozdział, jest taki prawdziwy ♥ Czekam na kolejny, weny :*
OdpowiedzUsuńo_____________________________________O
OdpowiedzUsuńŁo Matko Boska! :O
Tego się nie spodziewałam!
Jestem mile zaskoczona :D
A rozdział GENIALNY!
Z resztą jak i cała reszta :P
Bierz się do roboty i pisz kolejny ;*
Powiem tak przeczytałam miałam wenę na naprawdę długaśny komentarz, ale siora mnie wkurzyła i... Wiesz... Mniejsza. Rozdział jest po prostu cudowny i świetny jak zawsze :) Czego ty chcesz, geniuszu? Super. Że Kelsey od samego początku była wysłannikiem niebios? W życiu bym na to nie wpadła 0.0 Ale świetne ^^
OdpowiedzUsuńTaaaa... miły nam i litościwie panujący Bóg... Żebym ja tu czegoś nie napisała...
JA TU SIĘ MOGĘ DOCZEKAĆ NASTĘPNEGO
Pisz, pisz ♥
Anonim z podpisu
Lose my mind
Łał!!!! No, no i tu mnie zaskoczyłaś i to bardzo:) Kompletnie się tego nie spodziewałam, muszę przyznać masz niesamowita fantazję<3
OdpowiedzUsuńStrasznie mi sie ten rozdział podoba i wcale nie jest chaotyczny, przynajmniej ja tego nie zauważyłam ;)
Nie bedę się za bardzo rospisywać, wystarczy jedno słowo: CUDEŃKO!!! :*
Czekam z niecierpliwościa na nexta i życzę weny <3
Hej
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Versalite Blogger Award.
Więcej u mnie: http://nieskreslajwszystkiego.blogspot.com/2013/05/versalite-blogger-award.html
łaaa !
OdpowiedzUsuńświetnie, że ona pomogła Tom'owi, lecz głupio, że jest aniołem i nie mogą być razem.
czekam na nn.
zapraszam do mnie na nowy rozdział:
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/