"PISTOLET TO ZAGŁADA W RĘKACH SZALEŃCA"
~Tom
Gdy wyszedłem z tego pomieszczenia (nie pamiętam nawet jego nazwy, może po prostu nie chcę?) dopiero wtedy zaczęło do mnie powoli docierać, co się stało. Czego się dowiedziałem. Byłem cholernie zły. Nie wiedziałem, co mam robić. Więc odpaliłem kolejnego papierosa, to był chyba już dziesiąty w ciągu ostatnich dwudziestu minut, ale co ja mogłem poradzić? To mnie odstresowywało. Chociaż czy ja czułem stres? Czy ja w ogóle rozróżniam jeszcze emocje? Czy ja wiem czym są emocje? Wiedziałem, gdy ona żyła. Wtedy z każdym dniem poznawałem nowe emocje. Te pozytywne. Teraz, jak widać, przyszedł czas, by poznać te najgorsze jakie mogą być, wszystkie negatywne emocje. Najgorsze jest chyba to, że wszystkiego jest nawał. Stres, lęk, ból, tęsknota. Chciałem nawet powiedzieć, że nostalgia, ale przypomniało mi się, że to przecież tęsknota za ojczyzną. Choć... jakby się tak dłużej zastanowić to Kelsey była dla mnie ojczyzną. Moją osobistą. Zresztą czy mogło mnie wtedy cokolwiek odstresować? No właśnie, nic! A to pozwalało mi choć na chwilę zapomnieć. A tak w sumie - komu ja się tłumaczę? Samemu sobie? Przecież to jakaś paranoja. A w sumie to winny się tłumaczy... Ale czy ja jestem winny? Nie miałem wpływu na to, co się stało. Może po części, ale na pewno nie miałem bezpośredniego wpływu. Nie dbam już o zdrowie, kiedyś dbałem, bo miałem dla kogo. Teraz już nawet to nie ma dla mnie znaczenia. Za te moje przemyślenia to też pewnie niedługo mnie w jakimś domu bez klamek zamkną. Choć kto wie? Może tak by było lepiej?
Wszedłem do domu. Do domu, w którym poza pustką nie ma już nic. Zaraz, zaraz. Skoro jest pustka, to przecież nie ma nic. Co ja mówię? Nie, raczej co ja myślę? Boże, ulituj się nade mną i tak nie masz nic innego do roboty w tym swoim niebie... Powoli opadłem na kanapę, czułem jak oczy same mi się zamykają, ale nie chciałem spać. Nie wiadomo, co by mi się przyśniło, a ja chciałem na spokojnie pomyśleć. Czy Kelsey była aniołem? Dlaczego ten jej 'magiczny' tatuaż pojawił się nagle? Pewnie dlatego, że był magiczny... Ach, co za banał, odpowiedź na pytanie jest już w pytaniu. Sarkazm. Jedyna metoda obrony przed własną wyobraźnią i myślami. Tsa, kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie... Poszedłem do kuchni zrobić sobie kawy. Odruchowo przechodząc włączyłem radio. Znowu jakiś wypadek, ktoś kogoś zabił, powódź, wyprzedaż kradzionych pistoletów, akcja policyjna, akcja charytatywna, Beyonce gra koncert... Wróć! Wyprzedaż pistoletów?! Musisz tam iść i kupić pistolet, słyszę dziwny głos w mojej głowie. Czy to już? Czy już zwariowałem? Nie. Przecież nadal mam kontrolę nad tym, co robię. Ze mną jest naprawdę coraz gorzej... Powolnie wstałem z krzesła w kuchni, kawy nawet nie zrobiłem. Odwróciłem się i spojrzałem na zegarek, ale mój wzrok był tak nieobecny, że nie zarejestrowałem godziny. Powtórnie wyszedłem z domu. Szedłem uliczkami a jedyne co mi towarzyszyło, to spaliny. Boże, jakie to miasto jest zanieczyszczone! A wyjęli by te dupy z samochodów i rekreacyjnie przeszli się na spacer, a nie wożą się w tych Nissanach i innych Peugotach i psują nam porządnym obywatelom zdrowie. Aha, uważam się za porządnego obywatela? Rany, co ja pieprzę? Chyba nieświadomie coś brałem. Albo to przez te papierosy. Skutek uboczny. Albo może leków nie wziąłem. Ale przecież ja w ogóle nie biorę leków! Tak, zdecydowanie brak mi snu. Ale nie dbam o to. Najwyżej umrę z przemęczenia. Przemęczony teraz to mogę być chyba jedynie tym myśleniem. A mówią, że myślenie nie boli. Jak zwykle kłamią. Wszyscy kłamią. WSZYSCY! Telewizja, prasa, internet, przyjaciele, rodzina. Nie ma osoby, która nigdy nie skłamała. Nie w dzisiejszych czasach, gdy każdy oszukuje na wszystkim, nawet z byle powodu i nawet bez celu. Niektórzy nawet nie znają sensu słowa 'prawda'. Dla niektórych ono nawet nie istnieje. Świat zbudowany jest na jednym wielkim kłamstwie. Do czego to wszystko prowadzi? Na pewno do niczego dobrego. Ktoś kiedyś powiedział, że jest cała prawda, prawie prawda i gówno prawda. Teraz istnieje i funkcjonuje już chyba tylko ta trzecia opcja. Smutne, ale prawdziwe. Jak to brzmi?
Nie wiem jak, ale nagle znalazłem się w starej, opuszczonej melinie. Nie znałem dotąd tego miejsca, ale coś kazało mi wejść do środka. Tylko z zewnątrz wyglądało to pomieszczenie na melinę. Wewnątrz był to normalny budynek. Fakt, że nienajnowszy. Wszedłem wgłąb budynku.
- Chcesz coś kupić czy jesteś z policji? - usłyszałem nieznany mi głos.
Zawahałem się. Kompletnie nie wiedziałem, co zrobić.
- Yyyy, kupić. - wydukałem.
Zza ściany wychylił się chłopak, około dwudziestki.
- No to chodź. - powiedział zachęcająco.
- Co chcesz? - powiedział, pokazując ręką na jakieś narkotyki i broń.
Spojrzałem w ziemię. Poczułem się jakoś dziwnie nieswojo. Za pewne wyglądałem, jak dziecko, które coś przeskrobało i boi się reakcji mamy.
- Ten pistolet. - jakby coś się we mnie odmieniło.
Momentalnie stanąłem wyprostowany, głowa w górze. Podałem pieniądze i wziąłem do ręki pistolet, który wybrałem. Zważyłem go w ręce.
- Przyda się? - zapytał dryblas.
Wtedy nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale wymierzyłem w jego stronę. W jego oczach widać było zdziwienie, przerażenie, strach. Był jak sparaliżowany. Może to i głupie, ale cieszył mnie ten widok. Tak samo pewnie wyglądała Kelsey na parę chwil przed śmiercią. Wiem, że na pewno to nie on ją zabił, ale mimo wszystko czerpałem jakąś dziwną satysfakcję, gdy patrzyłem na jego twarz. Jego serce też musiało strasznie mocno bić, bo koszulka niemalże furkotała. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, lekki, sarkastyczny. Na jego twarzy jeszcze większe zdziwienie. Wiedziałem, że teraz właśnie analizuje wszystko to, co zrobił w życiu. To, co zrobił źle, to co lepiej. Ale na pewno miał coś za uszami. Nikt przecież nie jest niewinny. A on na pewno taki nie był. W pewnej chwili jakbym odzyskał trzeźwość umysłu. Zorientowałem się co robię. Szybko wybiegłem stamtąd, gdzie byłem.
Rozejrzałem się dookoła. Byłem jakby gdzie indziej. Wokół był las i tylko las. Nic inego. Same drzewa. Pustkowie.
- Gdzie ja jestem? Co ja tu robię? - krzyczałem.
Nie długo trzeba było czekać na komentarz. Nagle, nie wiadomo skąd pojawiła się dwójka koleżków. Około piętnastu lat mieli, chyba.
- Pan nie wie, co tu robił? Tu zabili pana narzeczoną. Może przyszedł pan popłakać? - obaj zaczęli się śmiać.
Jak to? To tutaj zabili Kels? Na dobrą sprawę to ja nawet nie wiedziałem, gdzie ją zabito. Z nerwów przygryzłem wargę. Nie wiem dlaczego, ale ci dwaj zaczęli jeszcze bardziej się śmiać.
- Co? Kacyk? Czy to z tęsknoty? - żartowali.
Wtedy coś we mnie wstąpiło. Nie wytrzymałem. Chwyciłem za pistolet i wymierzyłem w nich. Nie zaczęli uciekać. Nawet się nie wystraszyli. Pewnie myśleli, że mam jakąś zabawkę. Oddałem strzał. Najpierw w jednego, potem w drugiego. Padli momentalnie. Wokół ich ciał pojawiły się kałuże krwi. Zacząłem strzelać na oślep. Nie wiedziałem, co się dzieje. W pewnym momencie poczułem, że robi mi się słabo. Usiadłem na ziemi. W głowie mi szumiało. Świat się kręcił. Po prostu odlatywałem. Przyłożyłem pistolet do skroni. Samobójstwo - to było jedyne rozsądne rozwiązanie. Rozsądne? Czy ja jeszcze posiadam rozsądek? W ogóle czy ja jeszcze posiadam mózg? Chyba nie... Pociągnąłem za spust. Niestety... Zabrakło naboi...
Postaram się już nigdy nie zawieszać tego bloga.
On jednak zbyt wiele dla mnie znaczy...
Nawet nie wiecie, jak bardzo brakowało mi pisania, może to tłumaczy nieco dłuższy niż zwykle rozdział. Ale to chyba dobrze, nie? ;D
Niestety nie wiem, kiedy uda mi się wrócić do komentowania Waszych cudownych opowiadań. Naprawdę bardzo przepraszam, ale mam dosyć spore zaległości. Postaram się je nadrobić, ale kiedy to nastąpi?
A co do rozdziału - podoba mi się. Naprawdę! Też nie wierzycie w to, co mówię, prawda? xD Podoba mi się dlatego, że jest tu parę poglądów, z którymi się zgadzam. Tom zwariował, a nie ukrywam, że łatwo mi się piszę teraz z jego perspektywy. Dziwne, ale prawdziwe ;)
A szczerze? Kto zaskoczony tym, co zrobił Tom?
A i jeśli są jakiekolwiek błędy to przepraszam, ale pisałam z przerwami, więc może gdzieś jakaś urwana myśl albo literówka.
Czekam na Wasze komentarze ;)
Postaram się dodać już za tydzień nowy rozdział ;]
Kocham Was :*
Nie wiem jak, ale nagle znalazłem się w starej, opuszczonej melinie. Nie znałem dotąd tego miejsca, ale coś kazało mi wejść do środka. Tylko z zewnątrz wyglądało to pomieszczenie na melinę. Wewnątrz był to normalny budynek. Fakt, że nienajnowszy. Wszedłem wgłąb budynku.
- Chcesz coś kupić czy jesteś z policji? - usłyszałem nieznany mi głos.
Zawahałem się. Kompletnie nie wiedziałem, co zrobić.
- Yyyy, kupić. - wydukałem.
Zza ściany wychylił się chłopak, około dwudziestki.
- No to chodź. - powiedział zachęcająco.
- Co chcesz? - powiedział, pokazując ręką na jakieś narkotyki i broń.
Spojrzałem w ziemię. Poczułem się jakoś dziwnie nieswojo. Za pewne wyglądałem, jak dziecko, które coś przeskrobało i boi się reakcji mamy.
- Ten pistolet. - jakby coś się we mnie odmieniło.
Momentalnie stanąłem wyprostowany, głowa w górze. Podałem pieniądze i wziąłem do ręki pistolet, który wybrałem. Zważyłem go w ręce.
- Przyda się? - zapytał dryblas.
Wtedy nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale wymierzyłem w jego stronę. W jego oczach widać było zdziwienie, przerażenie, strach. Był jak sparaliżowany. Może to i głupie, ale cieszył mnie ten widok. Tak samo pewnie wyglądała Kelsey na parę chwil przed śmiercią. Wiem, że na pewno to nie on ją zabił, ale mimo wszystko czerpałem jakąś dziwną satysfakcję, gdy patrzyłem na jego twarz. Jego serce też musiało strasznie mocno bić, bo koszulka niemalże furkotała. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, lekki, sarkastyczny. Na jego twarzy jeszcze większe zdziwienie. Wiedziałem, że teraz właśnie analizuje wszystko to, co zrobił w życiu. To, co zrobił źle, to co lepiej. Ale na pewno miał coś za uszami. Nikt przecież nie jest niewinny. A on na pewno taki nie był. W pewnej chwili jakbym odzyskał trzeźwość umysłu. Zorientowałem się co robię. Szybko wybiegłem stamtąd, gdzie byłem.
Rozejrzałem się dookoła. Byłem jakby gdzie indziej. Wokół był las i tylko las. Nic inego. Same drzewa. Pustkowie.
- Gdzie ja jestem? Co ja tu robię? - krzyczałem.
Nie długo trzeba było czekać na komentarz. Nagle, nie wiadomo skąd pojawiła się dwójka koleżków. Około piętnastu lat mieli, chyba.
- Pan nie wie, co tu robił? Tu zabili pana narzeczoną. Może przyszedł pan popłakać? - obaj zaczęli się śmiać.
Jak to? To tutaj zabili Kels? Na dobrą sprawę to ja nawet nie wiedziałem, gdzie ją zabito. Z nerwów przygryzłem wargę. Nie wiem dlaczego, ale ci dwaj zaczęli jeszcze bardziej się śmiać.
- Co? Kacyk? Czy to z tęsknoty? - żartowali.
Wtedy coś we mnie wstąpiło. Nie wytrzymałem. Chwyciłem za pistolet i wymierzyłem w nich. Nie zaczęli uciekać. Nawet się nie wystraszyli. Pewnie myśleli, że mam jakąś zabawkę. Oddałem strzał. Najpierw w jednego, potem w drugiego. Padli momentalnie. Wokół ich ciał pojawiły się kałuże krwi. Zacząłem strzelać na oślep. Nie wiedziałem, co się dzieje. W pewnym momencie poczułem, że robi mi się słabo. Usiadłem na ziemi. W głowie mi szumiało. Świat się kręcił. Po prostu odlatywałem. Przyłożyłem pistolet do skroni. Samobójstwo - to było jedyne rozsądne rozwiązanie. Rozsądne? Czy ja jeszcze posiadam rozsądek? W ogóle czy ja jeszcze posiadam mózg? Chyba nie... Pociągnąłem za spust. Niestety... Zabrakło naboi...
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wróciłam! ;)Postaram się już nigdy nie zawieszać tego bloga.
On jednak zbyt wiele dla mnie znaczy...
Nawet nie wiecie, jak bardzo brakowało mi pisania, może to tłumaczy nieco dłuższy niż zwykle rozdział. Ale to chyba dobrze, nie? ;D
Niestety nie wiem, kiedy uda mi się wrócić do komentowania Waszych cudownych opowiadań. Naprawdę bardzo przepraszam, ale mam dosyć spore zaległości. Postaram się je nadrobić, ale kiedy to nastąpi?
A co do rozdziału - podoba mi się. Naprawdę! Też nie wierzycie w to, co mówię, prawda? xD Podoba mi się dlatego, że jest tu parę poglądów, z którymi się zgadzam. Tom zwariował, a nie ukrywam, że łatwo mi się piszę teraz z jego perspektywy. Dziwne, ale prawdziwe ;)
A szczerze? Kto zaskoczony tym, co zrobił Tom?
A i jeśli są jakiekolwiek błędy to przepraszam, ale pisałam z przerwami, więc może gdzieś jakaś urwana myśl albo literówka.
Czekam na Wasze komentarze ;)
Postaram się dodać już za tydzień nowy rozdział ;]
Kocham Was :*
Brak mi słów, to jest po prostu cudowne <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś do pisania, brakowało mi tego opowiadania :)
Co do rozdziału jest niesamowity, wręcz magiczny. Tyle przemyśleń Toma, jego rozważania.... Uwielbiam cię! :***
Przyznam, że koniec mnie przeraził, szczególnie moment kiedy zaczął sztrzelać do tych chłopaków, to był piewszy objaw, że on naprawdę oszalał. Dobrze, że mu brakło naboi, bo jak by się zabił to.... Z reszta nie mógł umrzeć, bo przecież sprawy się muszą powyjaśniać :)
Pisz prędziutko nexta! <3
Wenki ;)
OMG ! jaki zajebisty rozdział
OdpowiedzUsuńdobrze, że wróciłaś, bo brakowało mi twoich wypocinek
tak lubię twoje opowiadanie, temat i sposób w jaki piszesz tak płynnie i w ogóle tak zawodowo to robisz, że nie wyobrażam sobie niezakończenia bloga
pisz, pisz, pisz
zaskoczyłaś mnie z Tom'em i to nieźle, zwariował do reszty, ale fajnie
zabił dwóch gnojków, a później sam chciał się zabić, gdyby nie ta dwójka pewnie by się zabił, a tak zastrzelił ich, a później strzelał naokoło i zabrakło naboi
pytanie brzmi po co on kupił tę broń ?
totalnie ogłupiał, ale przynajmniej dzieje się coś fajnego w opowiadaniu
rozpisałam się wiem, ale tak długo cie nie było, że teraz jest co pisać
jeżeli chodzi o długość tego rozdziału to mi się podoba jest idealna :)
okey kończę, bo mój komentarz będzie dłuższy od rozdziału
trzymaj się i do napisania :***
jaka jestem podjarana :)chyba bardziej niż Nathan Sykes swoimi full-capami xD
http://alltimethewanted.blogspot.com/
o rany , to jest cudowne
OdpowiedzUsuńale Tom mnie zaskoczył
ale dzieje się
http://bsb-tw-fictionstory.blogspot.com/
No, no ! To jest zaleta pisania w 1 os. w tak zwanym stylu pamiętnikarskim. Można bardzo dobrze opisać uczucia. On stał się szaleńcem. Szaleje z powodu utraconej miłości. To straszne. Nie wiem jak bym sama to przetrzymała...
OdpowiedzUsuńNie rozumiem tego, że zabił tych chłopców. Tom- czyś Ty do reszty postradał rozum ?!
Martwię się, że złapię go policja.
czekam na nn.
zapraszam do mnie:
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
*O* To się nazywa powrót w WIELKIM STYLU.
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział :) Przeraża mnie tylko fakt, że coraz częściej zdarza mi się myśleć jak Tom.
Co do chłopców??
Też bym ich zastrzeliła.. Policja ani psychiatryk tego nie czyta, prawda?
"Niestety, zabrakło naboi" - to się nazywa szczęście szaleńca.
Super ten rozdział. Cieszę się, że powróciłaś.
Do następnego :)
Anonim z podpisu
Lose my mind
o_______________________O
OdpowiedzUsuńjestem w szoku! :O
ale takim pozytywnym ^^
rozdział fenomenalny!
po prostu kocham jak piszesz ♥♥♥
Tom szajbus? I LIKE IT hahaha xd
cieszę się, że wróciłaś ;)
do następnego ;*
Jajajajajajaj *-*
OdpowiedzUsuńS.s. to tego.. Tamtego
Kurdę, ja chyba słów zapomniałam.
Boże święty *-*
Cudo, cudów, normalnie 9 cud świata, bo ósmy ponoć już jest...
Tomowi padło na mózg.. Znaczy się, chłopak oszalał z miłości, tęsknoty. Bólu psychicznego... I pomyśleć potem, czemu tyle osób odbiera sobie życie, bo nie umie sobie z nim poradzić. Aż się łezka w oku kręci.
A Tom... Może teraz będzie szczęśliwy. Niby teraz Bóg zadecyduje, czy bd z Kels, czy nie... Ale tym bogiem będziesz, ty więc czekam na kolejny ♥
Powrót w wielkim stylu. Mam genialną siostrę z talentem
Weny ! :*
Cuuuuuuuuuuuuuuuuuddddooooooooooooooooooo !
OdpowiedzUsuńto jest takie adadjsjhutiorbtown :D
ufff, mało brakowało, a Tom by widział światło. :D
dawaj szybko następny.
doczekać się nie mogę. ;)
CUDOWNY *-*
OdpowiedzUsuńAż się płakać chce
~Warzone