"KAŻDY MA SWOJĄ DEFINICJĘ POMOCY"
~Nathan
Myśl, że ktoś majstrował coś przy moim redakcyjnym komputerze nie dawała mi zasnąć. I jeszcze ten czerwony napis 'To ty porwałeś Jess'. Tamta noc zaliczała się do tych nieprzespanych z powodu przemyśleń. Zresztą nie pierwsza i nie ostatnia. Patrzyłem tępo w sufit, aż w końcu zadzwonił budzik. Powoli zwlekłem się z łóżka, to nie było takie łatwe, jak mogło by się wydawać. Przeczesałem ręką włosy i zmierzałem w stronę kuchni.
- Przydało by się coś zjeść. - mruknąłem pod nosem sam do siebie, stojąc przed otwartą lodówką, która już niedługo zacznie świecić pustkami.
Wyjąłem z niej masło, ser żółty i sałatę. Wyjąłem jakieś pieczywo z chlebaka i rozpocząłem przygotowywanie kanapek. Nagle usłyszałem dźwięk pukania do drzwi. Tak, wystraszyłem się i ukułem w palec, właściwie to się zaciąłem. W duchu jęknąłem z bólu. Ale przecież nie jestem babą, nie będę się mazał. Nie taki ból się znosiło i jeszcze większy na pewno w życiu będę musiał znieść, więc to na dobrą sprawę jest nic. Szybko wytarłem krew lecącą z rany w jakąś chusteczkę i poszedłem otworzyć. Zdziwiłem się, bo nie było jeszcze siódmej, a tu już goście. Pewnie listonosz, pomyślałem. Bo przecież kto inny mógłby mnie odwiedzać o tej porze?
Energicznym ruchem ręki otworzyłem drzwi. Kogo ujrzałem? Jess! Jej się tu w ogóle nie spodziewałem. Serce mi zabiło mocno. Była blada, wyglądała na słabą, słaniała się na nogach. Wyglądała, jakby za chwilę miała się przewrócić. Podszedłem do niej i mocno ją objąłem. Wtedy dojrzałem, że z kącika jej ust cieknie mała strużka krwi. Przeraziłem się. Co jej się stało?
- Martwiłem się.
- Martwiłem się.
- Przepraszam. - powiedziała.
Widać było, że nawet wypowiedzenie tego jednego słowa sprawiało jej trudność. Póki co nie pytając o nic pomogłem jej przejść do salonu, albo mojego pokoju. Po chwili wziąłem ją na ręce i delikatnie położyłem na kanapie. Miała rozdartą koszulkę. Bałem się coraz bardziej. Poszedłem do kuchni, by przynieść jej szklankę wody, gdy wróciłem już spała. Usiadłem obok niej, podniosłem jej głowę i położyłem na moich kolanach, zawsze tak robiłem, gdy spała. Ona z kolei twierdziła, że wtedy czuje się najbardziej bezpieczna. A teraz niewątpliwie to bezpieczeństwo było jej bardzo potrzebne. Nie wiedziałem, co się jej stało, ale wiedziałem jedno - ten, który doprowadził ją do takiego stanu już niedługo skończy w szpitalu! Właśnie zadarł z Nathanem Sykesem, dla którego rodzina jest bardzo ważna i jest świętością! A zwłaszcza Jess. Nie pozwolę jej skrzywdzić. Choć wiem, że poniekąd sam się do tego przyczyniłem. Zachciało mi się brania ze sobą na imprezę tej małolaty. Na dodatek spora ilość alkoholu uderzyła mi do głowy i pozwoliłem jej iść z jakimś nieznajomym. Rany, jaki ja jestem nieodpowiedzialny... Powinienem dać za to sobie sam po ryju, bo wyjątkowo mi się należy. Mam nadzieję, że moja siostrzyczka pamięta, co się stało i że o wszystkim mi opowie. Resztą już ja się zajmę.
Siedziałem tępo patrząc przed siebie. Czekałem, aż Jess się obudzi. Podniosłem dłoń i popatrzyłem na moje skaleczenie. Rany prawie już nie było widać. Dłoń odruchowo zacisnęła się pięść. Chciałem w coś uderzyć, coś zniszczyć. Mimo, że nie wiedziałem na dobrą sprawę jeszcze, co się stało. Po upływie chwili Jess się obudziła, wstała. Początkowo nic nie mówiła. Wstała i poszła do kuchni. Tam nalała sobie pół szklanki wody i wróciła z nią na kanapę. Popatrzyła na mnie tak, jakby za chwilę miała się rozpłakać i rzeczywiście chyba tak było, bo jej oczy się zaszkliły. Po policzku spłynęła jej pierwsza łza.
- Przepraszam. - łkała.
Wytarłem jej łzy i podałem opakowanie chusteczek higienicznych. Starałem się uśmiechnąć, jakby to miało pomóc. Nie pomogło. Płakała jeszcze bardziej. Włączyłem radio, muzyka zawsze ją uspokajała. Tym razem było tak samo.
- Pamiętasz swojego redakcyjnego kolegę? - zaczęła, gdy już trochę się uspokoiła.
W myślach przewijałem wszystkich znajomych z pracy.
- Victor. - urwała moje przemyślenia.
W odpowiedzi na jej wcześniejsze pytanie pokiwałem głową.
- Co z nim?
- To przez niego.
- Ale co?
Spojrzała na mnie zawstydzona. Wyglądała tak, jakby chciała mi powiedzieć o czymś wstydliwym.
- Pamiętasz tamtą imprezę? Ja wtedy chciałam wyjść z jakimś chłopakiem. Ale nie przedstawiłam ci tego, z którym naprawdę chciałam wyjść. Poprosiłam pierwszego lepszego chłopaka, żeby udał, że ze mną idzie. Wiedziałam, że jesteś wstawiony i nie będziesz o nic pytał.
Patrzyłem na nią zdziwiony. Łatwo dałem się omotać. Słuchałem dalej, by dowiedzieć się, jak bardzo byłem naiwny.
- Nie poszłam wtedy z tym chłopakiem. Poszłam właśnie z tym Victorem.
- Skąd go znasz? - pytałem, jak na jakimś przesłuchaniu.
Spuściła wzrok, a na jej policzki wkradł się rumieniec.
- Zakochałam się w nim. Tak! Byłam na tyle naiwna, by zakochać się w chłopaku starszym ode mnie o sześć lat.
- Teraz powiesz, że wiek to tylko liczba, a serce nie sługa. - wtrąciłem - Mów dalej i do sedna.
- Mówił, że mu się spodobałam i takie pierdoły. A ja byłam zbyt w niego zapatrzona, żeby pomyśleć, że może chcieć mnie wykorzystać. Tak, myślałam, że on mnie naprawdę pokocha, tak bezinteresownie, tak po prostu, tak jak na filmach.
- To oglądasz dziwne filmy, chyba jedynie komedie romantyczne. Bo w innych filmach faceci zawsze wykorzystują właśnie takie naiwne dziewczyny, jak ty. I takie filmy powstają po to, żeby przestrzec przed takimi sytuacjami, a nie je powielać.
Mówiąc to, czułem się jak jej ojciec. Którego na dodatek nigdy nie miała. Jednak nie krzyczałem, byłem spokojny. Tym bardziej, że wiedziałem, że ona zrozumiała swój błąd. Zasada ograniczonego zaufania, zawsze, wszędzie i do każdego.
- I on powiedział, że ma dla mnie niespodziankę, ale muszę coś dla niego zrobić. - przerwała.
Znów do jej oczu napłynęły łzy. Złapała mnie za rękę i mocno ją ścisnęła.
- Poprosił, żebym się z nim przespała. Oczywiście powiedział to takim tonem, że każda dziewczyna mająca choć odrobinę gustu, co do mężczyzn by mu nie odmówiła. Ze mną było tak samo. Nie będę opowiadać szczegółów, bo wiem, że raczej cię to nie obchodzi.
Potaknąłem.
- Spędziłam u niego noc. Rano strasznie bolała mnie głowa, dał mi jakieś proszki, prawdopodobnie narkotyk. Czułam się wtedy dziwnie, nie wiem, co się działo.
- Cały czas byłaś u niego? Bo nie było cię spory okres czasu.
Ta dotychczasowa jej opowieść nie układała mi się na razie w nic sensownego.
- Poprosił mnie drugiego dnia o pomoc. Tak, zgodziłam się mu pomóc. Kochałam go. Myślisz naiwna dziewczynka, wierzy we wszystko, co jej się powie. Może i taka jestem. Nie może, na pewno. Poprosił, żebym została u niego.
- Po co? - zdziwiłem się, to nie miało sensu.
- On mieszka w innym mieście, ty coś wynajmuje, pojechaliśmy nawet nie wiem, dokąd. Obiecywał, że będzie cudownie. I było.
- Aż tu nagle...?
- Usłyszałam ich rozmowę. Znaczy nie wiem, z kim rozmawiał. Mówił, że wszystko idzie jak należy. Upozorował moje porwanie, by mieć sensację! Artykuł o mnie poszedł właśnie do druku! Chciał ośmieszyć ciebie, a siebie wywyższyć! Chciał sensacji! I ją dostał. Opisał, jak łatwowierne są nastolatki, a przy okazji upokorzył ciebie!
Coś się we mnie zagotowało!
- Nigdy gnoja nie lubiłem, ale teraz przegiął.
Biegłem już do drzwi, ale Jess starała się mnie uspokoić.
- Dziwna ta jego definicja pomocy. Ale on za to zapłaci. - mówiłem.
- Co masz na myśli? - pytała.
Jess na chwile mnie puściła, a ja wykorzystałem ten moment i wybiegłem z domu.
Siedziałem tępo patrząc przed siebie. Czekałem, aż Jess się obudzi. Podniosłem dłoń i popatrzyłem na moje skaleczenie. Rany prawie już nie było widać. Dłoń odruchowo zacisnęła się pięść. Chciałem w coś uderzyć, coś zniszczyć. Mimo, że nie wiedziałem na dobrą sprawę jeszcze, co się stało. Po upływie chwili Jess się obudziła, wstała. Początkowo nic nie mówiła. Wstała i poszła do kuchni. Tam nalała sobie pół szklanki wody i wróciła z nią na kanapę. Popatrzyła na mnie tak, jakby za chwilę miała się rozpłakać i rzeczywiście chyba tak było, bo jej oczy się zaszkliły. Po policzku spłynęła jej pierwsza łza.
- Przepraszam. - łkała.
Wytarłem jej łzy i podałem opakowanie chusteczek higienicznych. Starałem się uśmiechnąć, jakby to miało pomóc. Nie pomogło. Płakała jeszcze bardziej. Włączyłem radio, muzyka zawsze ją uspokajała. Tym razem było tak samo.
- Pamiętasz swojego redakcyjnego kolegę? - zaczęła, gdy już trochę się uspokoiła.
W myślach przewijałem wszystkich znajomych z pracy.
- Victor. - urwała moje przemyślenia.
W odpowiedzi na jej wcześniejsze pytanie pokiwałem głową.
- Co z nim?
- To przez niego.
- Ale co?
Spojrzała na mnie zawstydzona. Wyglądała tak, jakby chciała mi powiedzieć o czymś wstydliwym.
- Pamiętasz tamtą imprezę? Ja wtedy chciałam wyjść z jakimś chłopakiem. Ale nie przedstawiłam ci tego, z którym naprawdę chciałam wyjść. Poprosiłam pierwszego lepszego chłopaka, żeby udał, że ze mną idzie. Wiedziałam, że jesteś wstawiony i nie będziesz o nic pytał.
Patrzyłem na nią zdziwiony. Łatwo dałem się omotać. Słuchałem dalej, by dowiedzieć się, jak bardzo byłem naiwny.
- Nie poszłam wtedy z tym chłopakiem. Poszłam właśnie z tym Victorem.
- Skąd go znasz? - pytałem, jak na jakimś przesłuchaniu.
Spuściła wzrok, a na jej policzki wkradł się rumieniec.
- Zakochałam się w nim. Tak! Byłam na tyle naiwna, by zakochać się w chłopaku starszym ode mnie o sześć lat.
- Teraz powiesz, że wiek to tylko liczba, a serce nie sługa. - wtrąciłem - Mów dalej i do sedna.
- Mówił, że mu się spodobałam i takie pierdoły. A ja byłam zbyt w niego zapatrzona, żeby pomyśleć, że może chcieć mnie wykorzystać. Tak, myślałam, że on mnie naprawdę pokocha, tak bezinteresownie, tak po prostu, tak jak na filmach.
- To oglądasz dziwne filmy, chyba jedynie komedie romantyczne. Bo w innych filmach faceci zawsze wykorzystują właśnie takie naiwne dziewczyny, jak ty. I takie filmy powstają po to, żeby przestrzec przed takimi sytuacjami, a nie je powielać.
Mówiąc to, czułem się jak jej ojciec. Którego na dodatek nigdy nie miała. Jednak nie krzyczałem, byłem spokojny. Tym bardziej, że wiedziałem, że ona zrozumiała swój błąd. Zasada ograniczonego zaufania, zawsze, wszędzie i do każdego.
- I on powiedział, że ma dla mnie niespodziankę, ale muszę coś dla niego zrobić. - przerwała.
Znów do jej oczu napłynęły łzy. Złapała mnie za rękę i mocno ją ścisnęła.
- Poprosił, żebym się z nim przespała. Oczywiście powiedział to takim tonem, że każda dziewczyna mająca choć odrobinę gustu, co do mężczyzn by mu nie odmówiła. Ze mną było tak samo. Nie będę opowiadać szczegółów, bo wiem, że raczej cię to nie obchodzi.
Potaknąłem.
- Spędziłam u niego noc. Rano strasznie bolała mnie głowa, dał mi jakieś proszki, prawdopodobnie narkotyk. Czułam się wtedy dziwnie, nie wiem, co się działo.
- Cały czas byłaś u niego? Bo nie było cię spory okres czasu.
Ta dotychczasowa jej opowieść nie układała mi się na razie w nic sensownego.
- Poprosił mnie drugiego dnia o pomoc. Tak, zgodziłam się mu pomóc. Kochałam go. Myślisz naiwna dziewczynka, wierzy we wszystko, co jej się powie. Może i taka jestem. Nie może, na pewno. Poprosił, żebym została u niego.
- Po co? - zdziwiłem się, to nie miało sensu.
- On mieszka w innym mieście, ty coś wynajmuje, pojechaliśmy nawet nie wiem, dokąd. Obiecywał, że będzie cudownie. I było.
- Aż tu nagle...?
- Usłyszałam ich rozmowę. Znaczy nie wiem, z kim rozmawiał. Mówił, że wszystko idzie jak należy. Upozorował moje porwanie, by mieć sensację! Artykuł o mnie poszedł właśnie do druku! Chciał ośmieszyć ciebie, a siebie wywyższyć! Chciał sensacji! I ją dostał. Opisał, jak łatwowierne są nastolatki, a przy okazji upokorzył ciebie!
Coś się we mnie zagotowało!
- Nigdy gnoja nie lubiłem, ale teraz przegiął.
Biegłem już do drzwi, ale Jess starała się mnie uspokoić.
- Dziwna ta jego definicja pomocy. Ale on za to zapłaci. - mówiłem.
- Co masz na myśli? - pytała.
Jess na chwile mnie puściła, a ja wykorzystałem ten moment i wybiegłem z domu.
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Długo wyczekiwany rozdział o Sykesach :) I jak wrażenia?
Przepraszam, że znowu nie komentuję Waszych blogów, ale nie mam na to czasu. Technikum ekonomiczne mnie pochłonie. Nie daję rady, mimo że dziś był pierwszy dzień. Praktycznie mam cały czas do 15tej. Pocieszający jest fakt, że mam w klasie 23 chłopaków i powiem, że jest na kim oko zawiesić :) Więc może nie będzie aż tak tragicznie :)
Postaram się nadrobić te zaległości :)
Rozdziały powinny pojawiać się chociaż raz w miesiącu.
Jeśli zależy Wam na komach, to przypominajcie mi się na Twitterze :)
A ja póki co mówię Wam "do następnego" ♥