czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 9

"NOWE ŻYCIE"
~Max
     Wyjrzałem przez okno. Taksówka stała już pod domem. Podszedłem do Isabel i pomogłem jej wstać. Była bardzo słaba, ale musiała być dzielna! Chociaż widać było choćby po jej zachowaniu. Brzydziła się tego dziecka... Prawdę mówiąc - nie miałem pojęcia jak ona się czuje. Ale na pewno nie było to dla niej przyjemne. Być w ciąży z własnym ojcem... Jakaś masakra! A jej ojciec miał szczęście, że go już nie było, gdy przyszedłem, bo chyba bym mu coś zrobił. Nie rozumiałem tego... Jak można gwałcić własne dziecko?! Czy to mało jest burdeli? Tam nie można?! Tylko robić coś takiego własnemu dziecku... Trzeba być potworem, a nie człowiekiem...
     Pokonaliśmy odległość od sypialni do taksówki w jakieś pięć minut. No z ciężarnymi, a w dodatku, które zaczynają rodzić to raczej się nie pobiega. Pomogłem jej wsiąść do auta, po czym sam wsiadłem. 
 - Do najbliższego szpitala! - krzyknąłem i trzasnąłem drzwiami.
 - Porodzik? - uśmiechnął się kierowca. - Już drugi w mojej karierze. - nie skomentowałem.
Siedziałem z przodu, a Isabel na tylnym siedzeniu. Cały czas się do niej odwracałem i robiłem jakieś głupie miny, by trochę ją rozweselić. Jednak na nic się zdały moje starania, bo ona nawet nie zwracała na mnie uwagi.
 - Powiedz jej, że ją kochasz. - wtrącił taksówkarz. - I że to dziecko też kochasz - dodał.
W tym momencie Isabel zaczęła płakać. A ja zacząłem winić się za to, że wybrałem tą, a nie inną korporację. I nie było to szlochanie, ona normalnie beczała.
 - Będzie dobrze. Nie płacz. - lekko się uśmiechnąłem.
     Do szpitala dojechaliśmy w pięć minut. Nie było korków. Na całe szczęście taksówkarz już się więcej nie odzywał. Z trudem przychodziło mi patrzenie na to, jak Isabel zalewa się łzami i to na dodatek przez jej własnego ojca. Isabel szybko posadzili na wózku i zawieźli w głąb szpitala. Nietrudno się domyślić, że na porodówkę. Mnie natomiast zasypano gradobiciem pytań. Jakieś ankiety... Papierkowa robota... Zawahałem się przy rubryce drugiej. Tak. Szybko wymiękłem. "Nazwisko". Uświadomiłem sobie, jak mało wiem o tej dziewczynie. Zastanawiałem się dosyć długo, aż w końcu przyszła pielęgniarka i zlustrowała mnie dość nieprzyjemnym spojrzeniem. Długo nie myśląc w rubryce NAZWISKO wpisałem George. Resztę w sumie też wypełniłem niezgodnie z prawdą, ale cóż mogłem poradzić?
     Siedziałem na korytarzu. Byłem zmęczony, ale i martwiłem się. Oby nie było żadnych powikłań. Wszystko będzie dobrze. Byłem już naprawdę zmęczony tym dniem. Wyjąłem z kieszeni telefon, o którym istnieniu zapomniałem. O dziwo, nie miałem żadnych nieodebranych połączeń. Ta praca była na serio dziwna... Nikt nie zauważył mojej nieobecności przez dobre trzy godziny?! To było dziwne, tak samo jak cała ta praca. Mijały godziny, a poród dalej trwał. Zdawałem sobie sprawę, że urodzenie dziecka nie trwa pięć minut, ale siedziałem w szpitalu już jakieś trzy godziny. Na dworze powoli zapadał zmrok. Ostatnio coraz szybciej zapada zmrok... Nie mogę już siedzieć. Wstałem i ruszyłem w stronę automatu. Mocna kawa! Tak, to powinno postawić mnie na nogi. Wyciągnąłem gorący napój z maszyny i upiłem łyk. Od razu poczułem się lepiej, Ale to uczucie nie trwało długo... Zapomniałem, że nic dziś nie jadłem. Kawa wywołała u mnie zawroty głowy, kołatanie serca i jeszcze ręce zaczęły mi drżeć. Oparłem się o ścianę i zacząłem głęboko oddychać. Mój organizm trochę się uspokoił, co nie oznaczało, że wrócił do normy. Powoli odepchnąłem się od ściany, Szedłem korytarzem. Na miejscu, na którym wcześniej ja siedziałem, teraz siedział jakiś mężczyzna. Był starszy, około pięćdziesiątki, ale nie wyglądał bardzo staro. Swoją drogą ciekawe jaka jest definicja starości. Przecież nie ma jakiejś określonej granicy między młodością a starością.
 - Szczęśliwy tatuś? - zapytał mężczyzna.
Przewróciłem oczami i przytaknąłem.
 - A pan? - zapytałem i próbowałem lekko się uśmiechnąć, ale chyba niezbyt mi się to udawało.
 - Czekam na córkę. Isabel, właśnie rodzi.
Coś się we mnie zagotowało. Isabel, właśnie rodzi. Te słowa bez przerwy krążyły po mojej głowie i zarazem wzbudzały we mnie jeszcze większe wzburzenie. Zdałem sobie sprawę z tego, że naprzeciw mnie siedzi ojciec Isabel i zarazem ojciec jej dziecka. Teraz jego widok powodował moje obrzydzenie.
 - Ale w sensie, że czeka pan na córkę, która rodzi czy na córkę, którą ma urodzić? - zapytałem.
Jego mina była po prostu bezcenna, nie wiedział co ma powiedzieć. Był zaskoczony choćby tym, że Isabel nie milczała w tej sprawie. Zmierzył mnie wzrokiem. Jego wzrok był okropny, aż przeszły mnie dreszcze. Odwróciłem się na pięcie i postawiłem krok do przodu. Poczułem jego oddech na karku. Odwróciłem się nerwowo i upadłem. Dlaczego?! Dostałem pięścią prosto w twarz i to tak, że nie miałem jakichkolwiek szans, by się obronić! Złapałem się za czoło. Miałem rozcięty łuk brwiowy. Na moich palcach widniała krew. Nawet nie chciałem myśleć jak teraz wyglądam. Szybko się podniosłem i wymierzyłem prawy sierpowy w przeciwnika. Ależ cudownym uczuciem było patrzeć jak z jego warg sączy się krew. Podszedłem i wymierzyłem kolejny cios.
 - Co panowie robią? - pielęgniarka zauważyła naszą bójkę i szybko nas rozdzieliła.
Nie czułem skruchy, ani nic w tym rodzaju. Moim zdaniem zasłużył na jeszcze większy ból niż ja mu sprawiłem. I nie mówię nawet o  bólu fizycznym. Nie. Zdecydowanie gorszym bólem jest ból psychiczny i on na takowy zasłużył. Powinien cierpieć...
     Spojrzałem na telefon. Była już godzina dwudziesta. Dostałem SMS.
Spotkajmy się jutro o 15. W "Rose and Rose". Na pewno wiesz, gdzie to jest. Mam dla Ciebie ciekawe wiadomości. Do jutra. Nevan
No niech mu będzie. Ponownie włożyłem telefon do kieszeni. Podszedł do mnie lekarz. Podniosłem powoli wzrok.
 - Gratuluję. - powiedział - Ma pan córkę. Może pan iść do żony. - oświadczył.
 - Ale...
 - Niech pan nic nie mówi, tylko do nich idzie. - uśmiechnął się i zniknął gdzieś w głębi korytarza.
Po pierwsze - to nie moje dziecko. Po drugie - to nie moja żona. Chociaż... może chciałbym aby kiedyś nią była. Pielęgniarka pokierowała mnie do sali, w której leżała Isabel. Delikatnie zapukałem i wszedłem. Leżała, a przy niej jej córeczka. Obie były takie bezbronne. Uśmiechnąłem się lekko.
 - Pocałuj mnie. - nakazała Isabel.
To dla mnie rozkaz! Podszedłem i nachyliłem się nad nią ostrożnie, po czym złożyłem na jej ustach namiętny pocałunek.
 - Zapiekujesz się nami? - powiedziała ze łzami w oczach.
 - Oczywiście. - ponownie ją pocałowałem.
Pytała co stało mi się w brew, ale uznałem, że nie powiem jej prawdy... Tak będzie lepiej...

CIĄG DALSZY NASTĄPI...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mi się ten rozdział nie podoba -,-
Jest mi trochę smutno, że pod ostatnim była 11 komentarzy a pod przedostatnim aż 17 ;/
Tak więc CZYTASZ + KOMENTUJESZ ;>
Miałam dodać jutro, ale dodaje z okazji Walentynek xD
KOCHAM WAS <3
Do następnego ;*

14 komentarzy:

  1. Aaaaaaaaaaaw *__________________*
    Cudowy ^^
    KOCHAM <3
    I jakie romantyczne zakończenie ;)
    Też cię kocham ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Max będzie tatą !! :D
    Awww. kocham ♥
    Jakie romantyczne zakończenie. ;*
    Przecudowny. !
    Dawaj szybko następny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Max. Wszystko mu się przewraca do góry nogami. Myślę, że to dopiero początek kłopotów z tatuśkiem Isabelle.

    OdpowiedzUsuń
  4. dobrze zrobil Max ze przywalil temu chlopowi!!!taaak niech sie zaopiekuje dziewczyna i dzieckiem!!! czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję , że Max poradzi sobie w roli ojca :D Czekam na nexta , weny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko, ja bym na miejscu Max'a w ogóle nie czekała, tylko od razu przywaliła temu kolesiowi. :o Nadal nie ogarniam, jak tacy ludzie mogą spokojnie żyć. :x
    Mi się rozdział podoba. ^^ Ale to racja, coś dziwne że się nie przejęli, że nie było go tak długo w pracy. xd
    Nowa para. ;3 Lubię to. ^^
    no to weny<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział
    Max jako tata , to brzmi ciekawie
    czekam na następny
    i zapraszam do mnie na świeżutki rozdział
    http://bsb-tw-fictionstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Maxio będzie ojcem
    W takiej roli to ja sobie go nie wyobrażam haha :)
    Weny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział, tyle się dzieje. Dobrze, że Isabel szczęśliwie urodziła, jeśli można powiedzieć tak o dziewczynie, która ma dziecko z własnym ojcem. Max mu przypieprzył i bardzo dobrze, ja bym go chyba nawet zabiła. Ciekawa jestem jakie Nevan ma wiadomości dla Max'a. Dawaj szybko rozdział bo nie wytrzymam:) Mam nadzieję, że stworzą we trójkę szczęśliwą rodzinę i nic nie stanie im na przeszkodzie.
    Zapraszam do mnie Words travel fast :D
    Jak możesz to mnie informuj na tt: @AngelikaMrowiec
    Weny!!!!<3

    OdpowiedzUsuń
  10. twój blog jest świetny! czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  11. świetnie, świetnie, świetnie <3

    OdpowiedzUsuń
  12. OMG, Max będzie tatą, haha :D
    Super, czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Nominowałam cię na http://follow-the-dream-the-wanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Jaka piękna końcówka ;*
    Warzone

    OdpowiedzUsuń