"WIERZYSZ W DUCHY?"
~Tom
Ogromną trudność sprawiało mi otworzenie oczu. Jednak na promienie słoneczne zawsze można liczyć. Powoli zwlekłem się z łóżka. Nie byłem wyspany. Nikt by nie był po takim dniu, ale musiałem się jakoś ogarnąć. Muszę przecież jechać zidentyfikować jej zwłoki. Cholernie się tego boję. Boję się tego widoku. Boję się jak zareaguję. Bałem się wszystkiego, całej tej sytuacji. To nie było dla mnie łatwe. Otarłem łzę, która mimowolnie ciekła mi po policzku. Nie chciałem płakać, nie lubiłem tego robić, ale w tej chwili - było to niezależne ode mnie. Emocje brały górę. Każdy by pewnie płakał... Śmierć jest trudna... Zwłaszcza bliskiej osoby. Jedni mówią, że to koniec świata, a tak naprawdę jest to koniec świata tylko tej osoby, której śmierć dotyka...
Otworzyłem laptopa, by sprawdzić pocztę. Dawno tego nie robiłem, a w sumie powinien poinformować kogoś, że nie będzie mnie w pracy. Zalogowałem się. Miałem 17 nowych wiadomości. Oczywiście połowa z nich była spamem, więc automatycznie je wyrzuciłem. Jedna przykuła moją uwagę.Otworzyłem wiadomość. Tego adresu e-mail wcześniej nie znałem, ale był dopisek PRZECZYTAJ, TO WAŻNE! Moim oczom ukazał się artykuł gazety "The Sun".
Muszę się jakoś ogarnąć. Idąc do łazienki zabieram jakieś czyste ubrania. Zdjąłem z siebie ubrania i wszedłem pod prysznic. Strumienie wody oblewały mnie zewsząd. To mnie wyciszyło. Wyszedłem i zacząłem wycierać ręcznikiem mokre ciało. Odruchowo spojrzałem w lustro. Było zaparowane, lecz po chwili zaczęły pojawiać się na nim jakieś litery. Na lustrze widniał napis Zabito nie tylko mnie, ale i nasze dziecko. Mrugnąłem, by sprawdzić, czy przypadkiem nie śnię. Ale nie. To była rzeczywistość, jawa. To się działo naprawdę. Czy to duch Kelsey? Nie rozumiałem... Chyba tylko przez to, że wciąż dziwiłem się temu, jak powstał ten napis, wciąż nie docierało do mnie, że Kelsey była w ciąży... No właśnie! Była w ciąży! Ktoś nie zabił tylko mojego świata... Ktoś był na tyle podły, że zabił jeszcze mój drugi świat, który jeszcze się nie narodził...Miałem ochotę zabić tą osobę. Z każdą sekundą narastała we mnie nienawiść. Była ona w pełni uzasadniona, ale nie umiałem nad nią panować.
Ludzie są bezbornni wobec losu, są ofiarami czasu. I własnych uczuć.
Zasinąłem pięść i całą siłą uderzyłem nią w lustro. Pękło na miliony kawałeczków. Taka metafora. Lustro rozbiło się na miliony drobnych kawałeczków tak, jak ja rozbijam się z każdym dniem coraz bardziej. Jedno jest pewne - miłość do Kelsey we mnie nigdy nie umrze. Żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza – wie, jak przeżyć. Życie było niesprawiedliwe. A może mówię tylko tak, by w jakiś sposób się pocieszyć? Może życie właśnie jest sprawiedliwe i wymierza słuszne wyroki? Może życie to sędzia sumienny i sprawiedliwy? W każdym razie ten sąd zabrał mi moje szczęście. Już nigdy nie będę szczęśliwy, nie będę potrafił. Jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi dziś, jak potrafimy być nimi jutro?
Wyszedłem z łazienki i poszedłem po jakiś bandaż. Ręka mnie nie bolała, a nawet jeśli ten ból był do zniesienia, najgorszy był ból psychiczny... Na niego bandaż nie pomagał... Przemyłem rękę wodą utlenioną, syknąłem nieco z bólu i owinąłem ją bandażem. Wróciłem do salonu i usiadłem na kanapie. Patrzyłem na zdjęcie Kelsey. Wspomnienia zaczęły gwałtownie powracać, znaczy one nie powracały, przecież ja cały czas pamiętałem... W pewnym momencie dostrzegłem, że na stoliku leży koperta, czarna. Rozejrzałem się dookoła, lecz nikogo nie zauważyłem. To było dziwne... W moim domu są duchy, czy jak? Czułem, jak dostaję gęsiej skórki na całym ciele. Momentalnie moje ręce zrobiły się strasznie zimne. Drżącą ręką sięgnąłem po kopertę, z nieufnością ją otworzyłem. List. Anonim.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Proszę bardzo, oto rozdział ;) Jak się podoba? ;D
Miał być dłuższy, ale tak jakoś... mi się co nieco skasowało xD
I od razu mówię, że Tom będzie miał teraz ciężkie życie ^^
Lubie to napięcie xD
Jestem po egzaminach, powiem Wam, że je zawaliłam, ale pojawiły się nowe pomysły co do opowiadania ;>
Do nexta ;*
Dziękuję za wytrwałość w czekaniu ;3
Otworzyłem laptopa, by sprawdzić pocztę. Dawno tego nie robiłem, a w sumie powinien poinformować kogoś, że nie będzie mnie w pracy. Zalogowałem się. Miałem 17 nowych wiadomości. Oczywiście połowa z nich była spamem, więc automatycznie je wyrzuciłem. Jedna przykuła moją uwagę.Otworzyłem wiadomość. Tego adresu e-mail wcześniej nie znałem, ale był dopisek PRZECZYTAJ, TO WAŻNE! Moim oczom ukazał się artykuł gazety "The Sun".
Czyli, że wiedzą już w prasie? Że wiedzą media? Cudownie... Zaczną się jakieś wywiady, pytania o to, jak się czuje, współczucia. Udawane pocieszania... Stop! Nie chcę tego. Dam sobie z tym radę... Jakoś chyba dam... Nie jest mi potrzebne czyjeś gadanie, że Bóg tak chciał albo, że takie jest życie i zabiera czasem osoby, które powinny żyć, a zostawia te, które zasługują na śmierć.NARZECZONA NAJLEPSZEGO CHIRURGA ZOSTAŁA ZAMORDOWANA!Moje oczy zrobiły się niemalże jak dwa wielkie spodki. Zainteresowany i zaintrygowany czytałem dalej.
Kelsey Hardwick - narzeczona Thomasa Parkera, czyli najlepszego chirurga w Dublinie została zamordowana. Jej ciało zostało znalezione w starej, opustoszałej hali. Zabita strzałem z pistoletu. Pech chciał, że kula trafiła jej prosto w serce. Jak nietrudno się zatem domyślić - zgon nastąpił natychmiastowo.Nieznane jednak w dalszym ciągu pozostają przyczyny jej morderstwa. Sprawca również nie został dotychczas złapany przez policję. Czy zginęła przez przypadek? A może ktoś zlecił to morderstwo? A może było to samobójstwo? Tego jeszcze nie wiemy, ale się dowiemy. Współczujemy panu Parkerowi. Kondolencje.
Dla "The Sun" pisał Nathan Sykes
Muszę się jakoś ogarnąć. Idąc do łazienki zabieram jakieś czyste ubrania. Zdjąłem z siebie ubrania i wszedłem pod prysznic. Strumienie wody oblewały mnie zewsząd. To mnie wyciszyło. Wyszedłem i zacząłem wycierać ręcznikiem mokre ciało. Odruchowo spojrzałem w lustro. Było zaparowane, lecz po chwili zaczęły pojawiać się na nim jakieś litery. Na lustrze widniał napis Zabito nie tylko mnie, ale i nasze dziecko. Mrugnąłem, by sprawdzić, czy przypadkiem nie śnię. Ale nie. To była rzeczywistość, jawa. To się działo naprawdę. Czy to duch Kelsey? Nie rozumiałem... Chyba tylko przez to, że wciąż dziwiłem się temu, jak powstał ten napis, wciąż nie docierało do mnie, że Kelsey była w ciąży... No właśnie! Była w ciąży! Ktoś nie zabił tylko mojego świata... Ktoś był na tyle podły, że zabił jeszcze mój drugi świat, który jeszcze się nie narodził...Miałem ochotę zabić tą osobę. Z każdą sekundą narastała we mnie nienawiść. Była ona w pełni uzasadniona, ale nie umiałem nad nią panować.
Ludzie są bezbornni wobec losu, są ofiarami czasu. I własnych uczuć.
Zasinąłem pięść i całą siłą uderzyłem nią w lustro. Pękło na miliony kawałeczków. Taka metafora. Lustro rozbiło się na miliony drobnych kawałeczków tak, jak ja rozbijam się z każdym dniem coraz bardziej. Jedno jest pewne - miłość do Kelsey we mnie nigdy nie umrze. Żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza – wie, jak przeżyć. Życie było niesprawiedliwe. A może mówię tylko tak, by w jakiś sposób się pocieszyć? Może życie właśnie jest sprawiedliwe i wymierza słuszne wyroki? Może życie to sędzia sumienny i sprawiedliwy? W każdym razie ten sąd zabrał mi moje szczęście. Już nigdy nie będę szczęśliwy, nie będę potrafił. Jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi dziś, jak potrafimy być nimi jutro?
Wyszedłem z łazienki i poszedłem po jakiś bandaż. Ręka mnie nie bolała, a nawet jeśli ten ból był do zniesienia, najgorszy był ból psychiczny... Na niego bandaż nie pomagał... Przemyłem rękę wodą utlenioną, syknąłem nieco z bólu i owinąłem ją bandażem. Wróciłem do salonu i usiadłem na kanapie. Patrzyłem na zdjęcie Kelsey. Wspomnienia zaczęły gwałtownie powracać, znaczy one nie powracały, przecież ja cały czas pamiętałem... W pewnym momencie dostrzegłem, że na stoliku leży koperta, czarna. Rozejrzałem się dookoła, lecz nikogo nie zauważyłem. To było dziwne... W moim domu są duchy, czy jak? Czułem, jak dostaję gęsiej skórki na całym ciele. Momentalnie moje ręce zrobiły się strasznie zimne. Drżącą ręką sięgnąłem po kopertę, z nieufnością ją otworzyłem. List. Anonim.
To Ty jesteś winien śmierci swojej dziewczyny. Ty sam. Sam jej wymierzyłeś taką karę. Trzeba było uważac w przeszłości. A tak? Jej już nie ma, ale jesteś jeszcze Ty... Za błędy młodości płaci się najwyższą cenę...Nic nie zrozumiałem z tego listu. Kompletnie nic. Ja zawiniłem? Czym? Co ja takiego zrobiłem? W przeszłości? Nic teraz nie przychodzi mi na myśl... Nie wiem, co takiego zrobiłem, że aż tak surową karę poniosła za to Kelsey. Wziąłem do ręki telefon, chciałem wybrać numer do tego policjanta, a na ekranie wyświetlił się napis
~Życzliwy
Teraz nie pamiętasz? Lepiej sobie przypomnij! Może chcesz jakąś wskazówkę, podpowiedź? Dam ci ją. Sprawa sprzed pięciu lat. Twoja pierwsza operacja, a raczej asysta.... Już wiesz?Naprawdę niczego się nie domyślałem. Cała ta sytuacja była chora. W moim domu były duchy? Dlaczego? Kelsey rozumiem, ale ten drugi? O co w tym chodziło? Zaczynam się bać, co się ze mną dzieje... Może to moja wyobraźnia? Może to z tęsknoty? Chyba powoli zaczynam wariować... Moje zachowanie odbiegało od normy. Chociaż co było normą? Nie ma jednej definicji "normy". Dla jednego normą będzie wybijanie szyb u jubilera, a dla drugiego obgryzanie paznokic... Dla mnie normą teraz stanie się chyba strach, natarczywe myśli i duchy?!
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Proszę bardzo, oto rozdział ;) Jak się podoba? ;D
Miał być dłuższy, ale tak jakoś... mi się co nieco skasowało xD
I od razu mówię, że Tom będzie miał teraz ciężkie życie ^^
Lubie to napięcie xD
Jestem po egzaminach, powiem Wam, że je zawaliłam, ale pojawiły się nowe pomysły co do opowiadania ;>
Do nexta ;*
Dziękuję za wytrwałość w czekaniu ;3