środa, 8 maja 2013

Rozdział 16

"DOPIERO SEKCJA ZWŁOK POKAZUJE, ŻE KTOŚ MIAŁ SKRZYDŁA" 
~Tom 
     Starałem jakoś panować nad emocjami, ale nie ukrywam, że to nie było łatwe. Kompletnie nie wiedziałem, co się dzieje. Co się ze mną dzieje? Kim były te duchy? Czy to były duchy? A może tylko moja wyobraźnia płatała mi figle? Jeśli tak, to niech lepiej przestanie, bo inaczej skończę w psychiatryku. Silne emocje i do tego choroba psychiczna? Tak, to ja, Tom Parker i moja ówczesna, szara rzeczywistość. Jeszcze brakuje tego, żebym zaczął gadać sam do siebie. Choć i to może się niedługo zacząć. Wcale by mnie to nie zdziwiło, wręcz przeciwnie. 
     Przeczesałem dłonią włosy i schowałem telefon do kieszeni. W sumie to najchętniej bym go teraz wyrzucił, bo aktualnie utrudniał mi życie, zamiast je ułatwiać... Ubrałem bluzę w kolorze zielonym, założyłem kaptur na głowę i wyszedłem z domu. Rozejrzałem się dookoła. Miałem iść pieszo, ale dostrzegłem rower oparty o dom, całkiem o nim zapomniałem. Taka przejażdżka dobrze mi zrobi, a przynajmniej powinna. Wsiadłem na rower i ruszyłem przed siebie. Jechałem dosyć powoli. Nie miałem siły, by szybciej pedałować. Ostatnio na nic nie miałem siły. Czułem się kompletnie wypompowany. Chyba powinien odwiedzić lekarza... Ale to, że powinienem nie oznacza, że to zrobię. Są ważniejsze rzeczy, niż moje zdrowie. Ono teraz i tak już nikogo nie obchodziło. Nawet mnie. Mógłbym zachorować najpoważniej, jak tylko się da. Albo nawet umrzeć. Może to było by nawet lepsze rozwiązanie. Chociaż... lepsze dla kogo? Chyba tylko dla mnie... To i tak niczego by nie zmieniło. Oznaczało by ucieczkę przed problemami. Tchórzostwo, a ja tchórzem nie jestem. Zmierzę się z tym problemem. Tylko... jak mogę zmierzyć się ze śmiercią? W ogóle się da? To możliwe? Przecież to jest nieodwracalne... Zmierzę się ze skutkami, jakie ta śmierć przyniosła. O, to brzmi zdecydowanie lepiej. Ale i tak twierdzę, że łatwo nie będzie. Im cięższa walka, tym piękniejsze zwycięstwo. - tak w dzieciństwie mawiała mi mama. Była chora na raka, lecz zawsze walczyła. Walczyła do samego końca. Niestety nie udało jej się. Przegrała. Ale jej śmierć czegoś mnie nauczyła. Wytrwałości i tego, że w życiu trzeba z godnością przyjmować porażki. Może śmierć Kelsey też ma być dla mnie jakąś nauką? Chyba ma mnie nauczyć się walczyć z własnymi emocjami. A to jest najtrudniejsze zadanie, jakiemu muszę stawić czoła, od czasów rozwiązywania zadań z fizyki w gimnazjum. Życie jest najgorszym nauczycielem, jakiego znam i jakiego można sobie tylko wyobrazić. Bezwzględny, wymagający i niesprawiedliwy. Chociaż czym jest sprawiedliwość? Nie ma na to jednej definicji. Każdy ma swoją. I w każdej sytuacji ta definicja jest inna. Dla jednego sprawiedliwością jest to, że w końcu wygra w Lotto, bo przecież gra już od 10 lat, a dla drugiego to, że wrednemu sąsiadowi okradli dom. Sprawiedliwość jest zmienna, inna dla każdego, ma wiele postaci, niekoniecznie korzystnych dla nas, ale najwidoczniej coś nią kieruje...
     Pod komisariatem zsiadłem z roweru, oparłem go o budynek, wziąłem głęboki oddech i wszedłem do środka. Wiedziałem, że to, co zaraz usłyszę i zobaczę będzie trudne. Byłem na to przygotowany. W kieszeni od spodni miałem pudełko z tabletkami na uspokojenie. Pewnie i tak, by nie zadziałały, ale wolę być ubezpieczony. Niepewnym krokiem wszedłem do środka. Cały ten gmach mnie przytłaczał. Był taki ciemny, szary, jakby pozbawiony życia. Choć patrząc na to z drugiej strony to jak miał niby wyglądać komisariat? On miał straszyć, a nie zachęcać. I zdecydowanie spełniał to zadanie. Stanąłem w głównym holu i rozejrzałem się na bok. Kompletnie nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Niby były strzałki informujące, jak dotrzeć to danego miejsca, ale w tamtej chwili nie wiedziałem nawet, gdzie powinienem się pokierować. Tępo wpatrywałem w podłogę, aż w końcu podszedł do mnie jakiś policjant, znaczy nie jakiś. Jay. Jay McGuiness. W końcu znałem nazwisko osoby, która przekazała mi najgorszą wiadomość w życiu.
 - Musimy zidentyfikować zwłoki pana narzeczonej. - starał się być delikatny w tym, jak mi to mówił, ale nie był.
 - Chyba ja muszę, prawda? - odparłem sarkastycznie.
 - Racja. - skinął głową i ruszył korytarzem w lewo.
Droga, jaką przemierzaliśmy wydawała się nie mieć końca. Szliśmy i szliśmy. Z każdym krokiem emocje narastały. Narastał gniew, smutek, strach, w pewnym momencie nawet paniczy, a przede wszystkim obawa. Obawa, że ktoś skrzywdził tak bardzo ukochaną osobę. Nie mogę sobie wybaczyć jednego. Mianowicie tego, że nie zdążyłem się jej oświadczyć, że została sama w domu, że nie miałem dla niej tyle czasu, ile być może ona tego ode mnie oczekiwała. Zaraz, zaraz... nie mogę wybaczyć sobie wielu rzeczy, a nie jednej. Ja już chyba wariuję, przecież ja już nawet liczyć nie umiem... Zresztą co ja umiem? Teraz chyba już nic. Kiedyś umiałem wiele rzeczy, ale teraz odebrano mi mą muzę...
 - Muszę coś panu powiedzieć. - mówi policjant dosyć oficjalnym tonem, na dodatek wymuszonym, gdy docieramy na miejsce.
 - Słucham. - mówię, nie patrząc mu w oczy.
 - Pańska narzeczona miała dziwny tatuaż...
Moje oczy stały się niemalże, jak dwa spodki. Kelsey i tatuaż? Zawsze takie rzeczy ją obrzydzały! Na dodatek, jak mogła mieć tatuaż? Przecież bym go jakoś zauważył, chyba?
 - Ale to nie jest zwykły tatuaż.
Zaskoczeniom na dziś, jak widać, nie będzie końca. Niezwykły tatuaż? A myślałem, że to ja wariuję, a są ludzie bardziej zwariowani ode mnie. Niezwykły tatuaż... Pewnie, pojawia się i po minucie znika i można go zmieniać... Boże, litości...
 - Natomiast ten tatuaż pojawił się na jej ramieniu dopiero dziś. Wcześniej go nie miała, jesteśmy tego pewni. Tatuaż przedstawia skrzydło... - zawahał się - jakby anioła. - dokończył po chwili.
Ta sytuacja robiła się z sekundy na sekundę coraz dziwniejsza. Najpierw wszystko było dobrze, potem ją zabito, potem pojawił się duch, okazało się, że była w ciąży, a teraz, że miała jakiś dziwny tatuaż... I jak tu nie zwariować?!
 - A pan się dobrze czuje? - zapytałem i zdałem sobie sprawę z tego, że zachowuję się w tej chwili, jak jakiś idiota.
Moje zachowanie zaczynało mnie martwić. Stawałem się sarkastyczny, cyniczny, a wszystko przez to, że targały mną same negatywne emocje...
 - Tsa...
W końcu otworzył drzwi. Wszedłem do zimnego pomieszczenia. Panowała w nim najwidoczniej jakaś zła aura, bo od razu rozbolała mnie głowa. Na środku pomieszczenia było coś, co przypominało stół, ale za pewne stołem nie było. Na nim leżało ciało. Ciało Kelsey. Wówczas jeszcze przykryte jakąś narzutą. Obok stał mężczyzna. Dosyć starszy, miał siwą brodę, a na nosie duże, czarne okulary, które dodatkowo go postarzały. Powinni zatrudnić kogoś młodszego, pomyślałem. On pewnie dorabia do emerytury albo zarabia na spłatę kredytów dzieci... Podszedłem nieco bliżej, mężczyzna odkrył ciało, tak, jakby robił to już milion razy wcześniej, bez żadnych emocji. Ten widok mnie przeraził. Blade ciało. Ale brak śladu po kuli. To mnie zaskoczyło. Im dłużej na nią patrzyłem tym bardziej chciało mi się płakać i wymiotować.
 - Wystarczy. - powiedziałem nie mając już ochoty dłużej oglądać tego widoku. - To ona.
Policjanci wypisali jakieś dokumenty, poprosili o mój podpis, złożyłem go i bez słowa wyszedłem.
     Kucnąłem, nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Chyba wolałbym nie widzieć tego, co jeszcze parę minut temu było mi dane oglądać. Czekałem, aż przejadą wszystkie samochody, by spokojnie przejść przez jezdnię. Przemknęła mi myśl, aby rzucić się pod jakiś samochód. Lecz po chwili przyszło i otrzeźwienie. Przecież to i tak, by niczego nie zmieniło. To by nie rozwiązało problemu. Choć co teraz jest problemem? Jedynie samotność... Poszedłem do pobliskiego kiosku i kupiłem paczkę papierosów Marlboro. Odpaliłem jednego. Zaciągnąłem się. Tak, pięć lat niepalenia jak psu w cztery litery, zakląłem pod nosem.

CIĄG DALSZY NASTĄPI...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale sami wiecie, jest maj, a oceny jakie są, takie są. Muszę wziąć się za ich poprawianie. Poza tym w domu też sporo obowiązków.
W pewnym stopniu jestem zadowolona z tego rozdziału. O.O
Tak, nowość, ale tych nowości będzie też sporo w opowiadaniu ;)
Jak myślicie co stanie się z Tomem? Hym?
Mam nadzieję, że Was zaskoczę i że czasem też to robię ;D
No cóż, czekam na Wasze opinie, kochani.
A i przepraszam za te wszystkie zaległości na blogach, postaram się nadrobić jeszcze w tym tygodniu.

11 komentarzy:

  1. " Tatuaż przedstawia skrzydło... - zawahał się - jakby anioła. - dokończył po chwili. "
    Podejrzewam że teraz Kelsey będzie nad nim czuwać.
    Rozdział jak zawsze cudowny, kiedy czytam którykolwiek rozdział czuję te emocje i mam nadzieję że to właśnie o to chodzi.
    Warzone

    OdpowiedzUsuń
  2. też myślę, że Kelsey będzie nad nim czuwać.
    Porównanie do zadań z fizyki w gimnazjum.. bardzo trafne :d
    Rozdział.. intrygujący i trochę.. mroczny ? Bo anielskim na pewno nie można go nazwać.
    czekam na nn.
    zapraszam do mnie:
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. DZIEWCZYNO SZALEJESZ :D
    poprzedni rozdział jest moim ulubionym, ale muszę przyznać, że temu niewiele brakuje :)
    no, ale i tak jest GENIALNY!! <3
    pisz szybko kolejny Kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  4. wow!!! super rozdzial licze na szybkiego nexta ;) moja wybujala wyobraznia dziala jak szalona! nawet boje sie myslec co bedzie dalej :) super super super !!! WENY! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział
    ty to masz prawdziwy talent
    następny proszę.
    dawno cię nie było u mnie , masz sporo do przeczytania
    http://bsb-tw-fictionstory.blogspot.com/
    a po południu będzie nowy

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziwny tatuaż... ;)
    taki tajemniczy jest ten rozdział. :)
    Zajebisty, po prostu.
    Czekam na następny.
    Myślę, że będzie szybciej od tego. :D
    Weny, kochana. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. O ja cie, ciekawe co z tym tatuażem ; )
    Biedny Tomeczek :'(

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny :) Aż mnie zatkało.. To przez te przemyślenia... Dużo ich, ale są piękne ♥ Kelsey - Anioł czuwaj i pilnuj Toma. No ja też w tej kostnicy siedzieć bym nie chciała...
    Jej po prostu nie wiem co pisać. Zatkało mnie. Cudne :)
    Anonim z podpisu
    Lose my mind
    ( stop-the-moment-by-tw.blogspot.com )

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow :o Nie no nie ma słów
    Siostra, słowa mi ukradła.
    No jak można...
    Jestem pod wielkim wrażeniem czego ty nie wymyślisz
    Kelsey czuwaj nad Tomem, to mu się przyda.
    Widać że jest rozbity
    Potrzebuję wsparcia.
    Ja się aż boję co ty tu za nowości chcesz :D
    Pozostaje tylko czekać :3
    Weny Siostra :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj,
    jeśli interesuje Cię pisanie "na poważnie", chcesz doskonalić swój warsztat, być może wydać pierwszą książkę zap­raszam ser­decznie do dołącze­nia do Klu­bu Młodych Pi­sarzy lub Klu­bu Kreatyw­ne­go Pi­sa­nia. Więcej in­for­mac­ji tu­taj: http://www.literaryartinstitute.com/

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny!!!! Masz rację tan rozdział jest taki inny, ale w pozytywnym sensie:)
    Hahah, z tą fizyką to mnie rozwaliłaś:D
    Kelsey jako anioł, to yakie przerażające z jednej strony, zwłaszcza biorąc pod uwagę ten tatuaż, ale z drugiej ona musi Tom'a pilnować.
    Mama nadzieję, że nie zrobisz z nim nic strasznego.
    Jestem taka ciekawa dalszego ciągu<3
    Do nastepnego i weny!!! :*

    OdpowiedzUsuń