"MIŁOŚĆ JEDNAK BOLI"
~Max
Byłem zmęczony całym tym dniem, myśli kotłowały mi się w głowie. Ona zaraz wybuchnie od tych myśli, jest ich za dużo. Za wiele zbędnych myśli, za dużo problemów, zbyt wiele decyzji do podjęcia. Zbyt wiele wszystkiego! Dlaczego zawsze jest tak, że jak zaczynają się schody w życiu, to jest ich wiele, są kręte i zbyt wysokie, by szybko po nich wejść? A może tylko ja tak mam? Może tylko moje życie to jedne wielkie schody? I na górę nigdy nie wejdę? A góra to przecież brak problemów... Nie, na pewno są ludzie, którzy mają większe dylematy. Moim problemem jest przecież to, jak mam dyskretnie donieść policji, że w restauracji, w której będę pracować handlują narkotykami. Przecież taki problem to nie problem! Tak by powiedział optymista, z którym ja niestety, ale niewiele mam wspólnego. Jestem pesymistą na pół etatu, drugą połowę etatu ma realista, grafik mają różny i to nie ja go ustalam. Zastanawiałem się, co ja mam zrobić w tej sytuacji. W ogóle coś mi tu śmierdziało. W tej sprawie, w sensie. Nie chciało mi się jakoś wierzyć, że ojciec Nevana, właściciel handlował narkotykami. Coś tu nie grało. Bo starszy facet i narkotyki? Na dodatek w tak, nie ukrywajmy, dosyć przeciętnej restauracji? Nie. A może oni chcieli mnie sprawdzić? Czy jestem lojalny. Czy wystarczy mi powiedzieć słówko, a ja już lecę na policję się poskarżyć, jak dziecko do mamy, gdy ktoś zabierze najukochańszą zabawkę. Ale to też nie ma sensu! W ogóle tu nic nie ma sensu... To jest jakaś chora sytuacja, w którą niestety się wplątałem. I po co mi to było? Aż tak mi było źle na tym bezrobociu? Co mi strzeliło do tego pustego, łysego łba?! Sam nie wiem, bezrobocie szkodzi na głowę. I to bardzo...
Wyjąłem z kieszeni telefon, który wskazywał godzinę 19:19. Ach, ktoś mnie kocha, pomyślałem i usłyszałem w głowie ten ton pustej i naiwnej nastolatki, która zobaczyła dwie takie cyferki w godzinie i już sobie pomyślała, że chłopak, w którym jest zakochana, czuje to samo, co ona. Stwierdziłem, że nie jest jeszcze na tyle późno, bym nie mógł pójść do Isabel. Przyśpieszyłem więc nieco kroku i zmierzałem w kierunku szpitala. Po chwili jednak zwolniłem, serce nie pozwoliło na dalszy niemalże bieg. Tak, wada serca znów dała o sobie znać. A niby miało mi to przejść. Yhym. Na pewno. Kogo ci lekarze oszukują? Już chyba nawet nie pacjentów, bo każdy dobrze wie, że jak zachorował to z tutejszą służbą zdrowia prawdopodobieństwo, że wyjdą z tej choroby jest niemalże takie samo, co wygrana w Toto Lotka, albo i mniejsza. No, ale mówią, że nadzieja umiera ostatnia. Optymiści, ludzie, którzy żyją marzeniami, a życia nie znają, a nawet jeśli doświadczają czegoś nieprzyjemnego, to nie dopuszczają do siebie myśli, że to jest złe, szukają plusów. Może to i dobry sposób na życie, ale na pewno nie dla mnie. Ja twardo stąpam po ziemi, a nie latam gdzieś w chmurach i śmieję się z tych, co zadręczają się problemami.
W końcu docieram do szpitala, nie wiem w sumie nawet kiedy. Chyba myśli za bardzo mnie pochłonęły, ale może to i dobrze. Na chwilę zapomniałem, o tej akcji z narkotykami. Ale to przejściowe, będę musiał się z tym zmierzyć. Prędzej czy później. Problem zawsze cię dogoni, choć byś biegł w ucieczce od niego. On nie będzie cie gonić. Spokojnie. On poczeka, aż ty przestaniesz uciekać. I pomyślisz, że już jesteś na tyle bezpieczny, by przestać o tym myśleć. Tak będzie. Tak było. Tak jest. Takie są problemy. Jak bumerang. Jak jojo. Zawsze wrócą. Niestety...
Gdy tylko wszedłem, kulturalnie przywitałem się z personelem pracującym tuż przy wejściu. Miły uśmiech, ach, jak to działa na kobiety. I szybko popędziłem w kierunku sali Isabel. Wszedłem bez pukania, miałem nadzieję, że zrobię jej niespodziankę. I niewątpliwie zrobiłem. Jej mina nie była jedną z tych bezcennych. To była ta mina, którą najchętniej chciałoby się zapomnieć. Wyglądała na przerażoną, wystraszoną. Wyglądała tak, jak bym przychodząc do niej teraz, ją na czymś nakrył. Isabel stała się tajemnicza... Pewnie to samo myślą o mnie Jay i Seev. Muszę im opowiedzieć o całej tej sprawie, wiem, że im poniekąd, w jakimś sensie na mnie zależy, więc nie mogę ich tak oszukiwać. Nie mam serca. W oczach Is były jakby iskierki złości, lustrowała mnie wzrokiem tak, że aż mnie ciarki przeszły. Nie wiedziałem, o co jej chodzi. Chyba, gdyby mogła zabijać wzrokiem, leżał bym już tu, na szpitalnej podłodze martwy. Na szczęście nikt jej takiej mocy nie dał. Na moje szczęście. Usiadłem na krzesełku obok łóżka. Nie pytałem o jej zgodę. Bałem się jej, gdy tak patrzyła. Położyłem dłonie na nogach i siedziałem. Czułem się, jak dziecko w pierwszej klasie podstawówki, czekające aż jego pierwsza w życiu lekcja się zacznie. Tak samo nie wiedziałem, czego mam się spodziewać, a wiedziałem, że ona za chwilę się odezwie. Momentalnie moje serce zaczęło mocniej bić, a ja nie mogłem nic na to poradzić. To była chyba miłość. W innym wypadku przecież nie zachowywałbym się tak, moje serce by nie szalało, a mi nie robiło by się gorąco. Tak wygląda miłość?! To chyba raczej stan przedzawałowy, a nie miłość. W każdym razie miłość boli, a przynajmniej sprawia ból, chociaż lekki, ale jednak. Ach, cierpienie to chyba moja praca, w niej czuję się spełniony. Chociaż dlaczego ja już przeżywam? Przecież ona jeszcze nic nie powiedziała, a ja już trzęsę dupą. Tchórz ze mnie i tyle.
- Co ty tu robisz? - powiedziała w końcu.
- Ja. Nie. Wiem. Tak. Jakoś. Przyszedłem. - mówiłem jak dziecko wierszyk, który przeczytało parę razy i nie do końca pamiętało słowa.
- Co ty się tak jąkasz, kochanie?
Kochanie? Nie wiem, czemu, mówiła niby normalnym tonem, ale mimo wszystko to słowo brzmiało nad wyraz sztucznie w tej chwili.
- Max, widzę, że coś się stało. Powiedz.
- Nie, wszystko jest okej. - odpowiedziałem oszukując samego siebie.
- Wiesz co?
Spojrzałem na nią.
- Był u mnie mój były.
Moje oczy zrobiły się szerokie. Nigdy wcześniej o nim nie mówiła. Ale czego ja się spodziewałem? Że dziewczyna o takiej urodzie nigdy nie miała chłopaka? Ja naprawdę jestem głupi.
- I co? - starałem się nie okazywać zdziwienia, ale to nie było jednak aż tak łatwe, jak mogło by się wydawać.
- I powiem ci jedno, musimy porozmawiać.
W głowie miałem najgorsze myśli. Właśnie w tej chwili uświadomiłem sobie, że jestem w niej szalenie zakochany i chyba chcę spędzić z nią resztę życia. Nie, nie chyba. Na pewno! A ona być może chce mi powiedzieć, że znów są razem, a ze mną może się zaprzyjaźnić. Nie mogłem do tego dopuścić!
- Ale to nie jest rozmowa na teraz.
- A na kiedy? - zdziwiłem się.
Jeśli miała mi coś do powiedzenia, to mogła powiedzieć to teraz. Co tam, kilka myśli więcej w tą czy w tamtą, nawet bym nie odczuł.
- Jak stąd wyjdę. - była jakby nieobecna przy tej rozmowie.
- Czyli? - nalegałem na odpowiedź.
- Jutro.
Nic nie odpowiedziałem. Po prostu wyszedłem. Czułem, że tak powinienem zrobić. Bez pożegnania. Bez 'cześć', 'pa', 'do widzenia', 'żegnaj'. Bo żadne z tych pożegnań nie było na miejscu...
CIĄG DALSZY NASTĄPI....
I jak mylicie? Co powie mu Isabel? xD
Nudny wyszedł, przyznajcie. Na dobrą sprawę nic nie wnosi.
Ale Wy oceniacie :)
Z dedykacją dla Lajli z okazji półrocznicy znajomości ♥
Do następnego :(
Wyjąłem z kieszeni telefon, który wskazywał godzinę 19:19. Ach, ktoś mnie kocha, pomyślałem i usłyszałem w głowie ten ton pustej i naiwnej nastolatki, która zobaczyła dwie takie cyferki w godzinie i już sobie pomyślała, że chłopak, w którym jest zakochana, czuje to samo, co ona. Stwierdziłem, że nie jest jeszcze na tyle późno, bym nie mógł pójść do Isabel. Przyśpieszyłem więc nieco kroku i zmierzałem w kierunku szpitala. Po chwili jednak zwolniłem, serce nie pozwoliło na dalszy niemalże bieg. Tak, wada serca znów dała o sobie znać. A niby miało mi to przejść. Yhym. Na pewno. Kogo ci lekarze oszukują? Już chyba nawet nie pacjentów, bo każdy dobrze wie, że jak zachorował to z tutejszą służbą zdrowia prawdopodobieństwo, że wyjdą z tej choroby jest niemalże takie samo, co wygrana w Toto Lotka, albo i mniejsza. No, ale mówią, że nadzieja umiera ostatnia. Optymiści, ludzie, którzy żyją marzeniami, a życia nie znają, a nawet jeśli doświadczają czegoś nieprzyjemnego, to nie dopuszczają do siebie myśli, że to jest złe, szukają plusów. Może to i dobry sposób na życie, ale na pewno nie dla mnie. Ja twardo stąpam po ziemi, a nie latam gdzieś w chmurach i śmieję się z tych, co zadręczają się problemami.
W końcu docieram do szpitala, nie wiem w sumie nawet kiedy. Chyba myśli za bardzo mnie pochłonęły, ale może to i dobrze. Na chwilę zapomniałem, o tej akcji z narkotykami. Ale to przejściowe, będę musiał się z tym zmierzyć. Prędzej czy później. Problem zawsze cię dogoni, choć byś biegł w ucieczce od niego. On nie będzie cie gonić. Spokojnie. On poczeka, aż ty przestaniesz uciekać. I pomyślisz, że już jesteś na tyle bezpieczny, by przestać o tym myśleć. Tak będzie. Tak było. Tak jest. Takie są problemy. Jak bumerang. Jak jojo. Zawsze wrócą. Niestety...
Gdy tylko wszedłem, kulturalnie przywitałem się z personelem pracującym tuż przy wejściu. Miły uśmiech, ach, jak to działa na kobiety. I szybko popędziłem w kierunku sali Isabel. Wszedłem bez pukania, miałem nadzieję, że zrobię jej niespodziankę. I niewątpliwie zrobiłem. Jej mina nie była jedną z tych bezcennych. To była ta mina, którą najchętniej chciałoby się zapomnieć. Wyglądała na przerażoną, wystraszoną. Wyglądała tak, jak bym przychodząc do niej teraz, ją na czymś nakrył. Isabel stała się tajemnicza... Pewnie to samo myślą o mnie Jay i Seev. Muszę im opowiedzieć o całej tej sprawie, wiem, że im poniekąd, w jakimś sensie na mnie zależy, więc nie mogę ich tak oszukiwać. Nie mam serca. W oczach Is były jakby iskierki złości, lustrowała mnie wzrokiem tak, że aż mnie ciarki przeszły. Nie wiedziałem, o co jej chodzi. Chyba, gdyby mogła zabijać wzrokiem, leżał bym już tu, na szpitalnej podłodze martwy. Na szczęście nikt jej takiej mocy nie dał. Na moje szczęście. Usiadłem na krzesełku obok łóżka. Nie pytałem o jej zgodę. Bałem się jej, gdy tak patrzyła. Położyłem dłonie na nogach i siedziałem. Czułem się, jak dziecko w pierwszej klasie podstawówki, czekające aż jego pierwsza w życiu lekcja się zacznie. Tak samo nie wiedziałem, czego mam się spodziewać, a wiedziałem, że ona za chwilę się odezwie. Momentalnie moje serce zaczęło mocniej bić, a ja nie mogłem nic na to poradzić. To była chyba miłość. W innym wypadku przecież nie zachowywałbym się tak, moje serce by nie szalało, a mi nie robiło by się gorąco. Tak wygląda miłość?! To chyba raczej stan przedzawałowy, a nie miłość. W każdym razie miłość boli, a przynajmniej sprawia ból, chociaż lekki, ale jednak. Ach, cierpienie to chyba moja praca, w niej czuję się spełniony. Chociaż dlaczego ja już przeżywam? Przecież ona jeszcze nic nie powiedziała, a ja już trzęsę dupą. Tchórz ze mnie i tyle.
- Co ty tu robisz? - powiedziała w końcu.
- Ja. Nie. Wiem. Tak. Jakoś. Przyszedłem. - mówiłem jak dziecko wierszyk, który przeczytało parę razy i nie do końca pamiętało słowa.
- Co ty się tak jąkasz, kochanie?
Kochanie? Nie wiem, czemu, mówiła niby normalnym tonem, ale mimo wszystko to słowo brzmiało nad wyraz sztucznie w tej chwili.
- Max, widzę, że coś się stało. Powiedz.
- Nie, wszystko jest okej. - odpowiedziałem oszukując samego siebie.
- Wiesz co?
Spojrzałem na nią.
- Był u mnie mój były.
Moje oczy zrobiły się szerokie. Nigdy wcześniej o nim nie mówiła. Ale czego ja się spodziewałem? Że dziewczyna o takiej urodzie nigdy nie miała chłopaka? Ja naprawdę jestem głupi.
- I co? - starałem się nie okazywać zdziwienia, ale to nie było jednak aż tak łatwe, jak mogło by się wydawać.
- I powiem ci jedno, musimy porozmawiać.
W głowie miałem najgorsze myśli. Właśnie w tej chwili uświadomiłem sobie, że jestem w niej szalenie zakochany i chyba chcę spędzić z nią resztę życia. Nie, nie chyba. Na pewno! A ona być może chce mi powiedzieć, że znów są razem, a ze mną może się zaprzyjaźnić. Nie mogłem do tego dopuścić!
- Ale to nie jest rozmowa na teraz.
- A na kiedy? - zdziwiłem się.
Jeśli miała mi coś do powiedzenia, to mogła powiedzieć to teraz. Co tam, kilka myśli więcej w tą czy w tamtą, nawet bym nie odczuł.
- Jak stąd wyjdę. - była jakby nieobecna przy tej rozmowie.
- Czyli? - nalegałem na odpowiedź.
- Jutro.
Nic nie odpowiedziałem. Po prostu wyszedłem. Czułem, że tak powinienem zrobić. Bez pożegnania. Bez 'cześć', 'pa', 'do widzenia', 'żegnaj'. Bo żadne z tych pożegnań nie było na miejscu...
CIĄG DALSZY NASTĄPI....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nudny wyszedł, przyznajcie. Na dobrą sprawę nic nie wnosi.
Ale Wy oceniacie :)
Z dedykacją dla Lajli z okazji półrocznicy znajomości ♥
Do następnego :(
rozdział świetny :D
OdpowiedzUsuńco to za farmazony, że nudny, nieciekawy?
mi się podoba :P
i jak nic nie wnosi?
przez ciebie będę się całą noc zastanawiała, czy mu powie.. tak wiem, głupia ja.. przejmuję się opo i takie tam.. xd
i co to za smuteczek, he?
macie pół rocznicę! trza zabalować! XD
Isabel zrobiła sie teraz szują...
OdpowiedzUsuńBiedny Maxior ma tyle na głowie ; (
Ciekawe co mu powie Is...
Powinien się zwolnić z tej restauracji bo wszystko jest takie podejrzane. A kiedy będzie Nath i Seev ? czekam na Nath'a , bo jego zawsze było mało a też był tajemniczy.
czekam na nn.
zapraszam do mnie:
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
http://love-is-a-contradiction.blogspot.com/
mi tam się podobało ;)
OdpowiedzUsuńi ta niepewność u Max'a
chore serce ?
biedaczek ;(
do następnego ;**
to on ma tu chore serce? ;o
OdpowiedzUsuńpewnie go rzuci... zajebisty rozdzial :)
biedny Maxiu :(
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa tego co mu powie.
rozdział mi się podoba.
nie jest wcale nudny.
Czekam z niecierpliwością na następny :D
Cieszę się, ze w końcu dodałaś ♥
OdpowiedzUsuńAle..
Boję się co się stanie :(
I w sumie nie wiem co więcej napisać
mam totalną pustkę w głowie.
Nie chcę najgorszego, nie niszcz kolejnemu bohaterowi życia :(
Kurczę to beznadziejny komentarz. Nic się nie trzyma -.- Źle się czuję, taka niepewność, to nieprzyjemne -.-
Czekam na kolejny siostro ♥
Weny!
Normalnie CI się należy niezły wpierdziel! JAK MOGŁAŚ TYLE CZASU ZWLEKAĆ Z DODANIEM KOLEJNEGO ROZDZIAŁU?! Normalnie mężu Ci nie wybaczam. ;< Co do rozdziału... Kurcze, Max jakie przemyślenia... Na jego miejscu to też bym miała dylemat, co zrobić z faktem, że szefunio handluje narkotykami. Bo nie wiadomo czy to prawda czy to sprawdzenie go. ;/ No i kurde, George nie! Nie mów, że kochasz Isabel, bo nie zniosę tego! Ona na pewno nie chce da niego dobrze... :< No okej, nie jestem medium czy wróżką czy czarownicą (no nad tym pomyślę ^^)... Ale kurcze. Co z tego, że ona zwleka z powiedzeniem mu czegoś do jutra. Pewnie będzie mydliła mu oczy, a ja tego nie chcę. :( Rozdział fantastyczny, bo Twój. :* Nie każ mi myśleć, bo to boli, a poza tym nie mam zielonego pojęcia. Nie jest nudny! Ja właśnie lubię, kiedy w rozdziałach jest dużo przemyśleń! Spisałaś się! :* Do następnego, mam nadzieję szybciej.♥
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz piszę.
OdpowiedzUsuńI bardzo dziękuję za tak znakomity rozdział :)
I Ciocia uśmiechnij się - pisanie ma sprawiać przyjemność, a ty w dodatku dzielisz się tą przyjemnością z czytelnikami. To opowiadanie jest znakomite tak samo jak ten rozdział :) Czy Is powie mu prawdę? Wątpię - chyba, że nagle zmieniła swoje zamiary. Piękny rozdział :)
Jej.. Zbieram szczękę z podłogi - szablon jest piękny - taki tajemniczy i te świecące litery - napracowałaś się a efekt powala na kolana :)
Rozmyślania Max'a. Georgie, nie tylko ty tak myślisz. Podzielam twoje przemyślenia. Narkotyki... no tak Max na bezrobociu było lepiej, albo nie... Te sprzedawanie długopisów było najlepsze! :)
Lubię te Twoje opisy odczuć bohaterów - może dlatego, że czytając je dochodzę do wniosku, że nie jestem jedyna? :)
Tak, teraz sobie przemyślałam to opowiadanie jest Max, jest Tom - obydwoje mają ciekawą historię i czekam aż się wszystko rozjaśni - naprawdę potrafisz pisać kryminały i od Doyl'a jesteś lepsza - to ci mówię z ręką na sercu. :) A tak mnie naszło... Co z poszukiwaniem mordercy Kelsey? Co z policjantami? Co z dziennikarzem, który był podejrzewany i... no właśnie nie wiadomo? Naprawdę się wciągłam w tą historię i ze zniecierpliwieniem czekam na next.
Jeszcze raz dziękuję za tak udany i piękny rozdział :)
I przepraszam, że dopiero teraz...
Anonim z podpisu
Lose my mind
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, czekam na nexta ale jednocześnie boję się, co w nim będzie.
OdpowiedzUsuńZapr. do mnie na:
http://zgodabudujeniezgodarujnuje.blogspot.com/
Zapraszamy na fanpage o tematyce żużlowej :) https://www.facebook.com/SpeedwayManiac
OdpowiedzUsuń